27.01.2014

02. Be brave. Take risks. Nothing can substitute experience.

Rozpal czas - jest wieczny - niech płonie
Zadziw świat - pochyli się w pokłonie
Zmieniaj los - uskrzydli Cię
Zanim czas pokona nas
-
Hunter - O wolności


~*~

- Holie? Wszystko w porządku? - Usłyszałam cichutki głos. Jak ja nie lubię tracić przytomności. 
Z każdą chwilą dochodziłam do siebie, ogromny ból głowy stawał się nie do zniesienia.
- Tak, dziękuję. - Odpowiedziałam - Co właściwie się stało?
- Udało Ci się Holie, pokonałaś go! - Powoli zaczęłam domyślać się o co mu chodzi. Spostrzegłam, że tuż obok mnie leży ciało, a ja ciągle zaciskam pięść na rękojeści miecza. Tylko do kogo należy ten przeklęty głos? Szybko wstałam i rozglądnęłam się wokół. Oprócz tej namiastki potwora nikogo tutaj nie było. Czyżbym aż tak mocno oberwała w głowę?
- Uhm, przepraszam, ale kim ty jesteś? - Spytałam zmieniając pozycje z leżącej na półsiedzącą. Podparłam się mieczem i spojrzałam w gwieździste niebo.

- Holie, to ja! - Nagle białe światełko pojawiło się tuż przed moją twarzą. Maleńka, skrzydlata postać zdawała się do mnie machać. Wyglądała dziwnie znajomo. - Poznajesz? Wiesz kim jesteś?
- Wybacz, ale chyba mnie z kimś pomyliłeś... - Byłam całkowicie zdezorientowana. Biały duszek położył ręce na moim czole. Głowa ciągle mocno mnie bolała, jednak pod wpływem jego dotyku poczułam się niezwykle odprężona. 
- Przypomnij sobie! To ja, Uriel!
- Uriel? - Wszystko stało się jasne, zgłupiałam. - Rozumiem, po prostu się przewróciłam i za mocno uderzyłam w głowę - Ponownie podparłam się na mieczu i wstałam z trudem utrzymując równowagę. Duszek delikatnie zawirował w powietrzu i głośno jęknął.
- Pozwól, że opowiem ci wszystko. - Usiadł na moim ramieniu. Jego dotyk wyraźnie sprawiał, że poprawiało się moje samopoczucie. - Widzisz to? - Wskazał palcem na leżące u moich stóp zwłoki. Powinnam być przerażona, jednak nie czułam strachu. Wręcz przeciwnie, odczuwałam radość i dumę. - To upadły. Istota, która nie może spocząć w spokoju, spójrz. - Duszek zatrzepotał skrzydłami, zakręcił dłonią w powietrzu i wymamrotał kilka słów. Promień białego światła uderzył prosto w leżącą postać. Po chwili oślepiający blask minął. Na miejscu zwłok leżał jedynie niewielki kryształ. - Podnieś go - powiedział Uriel. 
- Jesteś pewien? - Spytałam zaskoczona.
- Podnieś go, a przypomnisz sobie wszystko. - Niepewnie zbliżałam się po przedmiot i podniosłam go. Mały kryształ o nieregularnym kształcie. Ciekawe, czy był coś warty?
 Zjawa unosząca się nade mną podleciała bliżej i położyła swoje maleńkie dłonie na kamieniu. Poczułam przyjemny powiew wiatru. Niesforne kosmyki włosów opadające na moją twarz zaczęły się unosić. Ból całkowicie zniknął. Poczułam się tak wspaniale... Przymknęłam oczy i pozwoliłam, by ten tajemniczy podmuch mnie wypełnił. Uriel ciągle unosił się blisko mnie, wyczuwałam jego obecność. Zacisnęłam kamień w dłoni.
- Wszystko dobrze? - Duszek ponownie zatrzepotał skrzydłami i przekręcił głowę pod dziwnym kątem. Spojrzał na mnie.
- Tak, wszystko jest już w porządku. - Uśmiechnęłam się. - Wybacz, że Cię zmartwiłam. - Podeszłam do leżącej obok broni, podniosłam ją i ponownie odwróciłam się do niego. Zdążyłam już przywyknąć do tych chwilowych utrat pamięci. 
- Nazywam się Holie, od trzech lat jestem egzorcystką. Moim zadaniem jest walka z upadłymi, którzy zagrażają śmiertelnikom. Pracuję dla tajnej organizacji kościoła, zajmującej się sprawami nadprzyrodzonymi. Ten kryształ - złapałam go w dwa palce - to łza upadłego. Dzięki niemu egzorcyści są w stanie odnowić swoje moce i wyleczyć rany. Są one również materiałem potrzebnym do wykonania broni, które są w stanie zniszczyć te potwory. - Uśmiechnęłam się szerzej. - A ty jesteś.. Hmmm, wróżką? Nie… - Westchnęłam i zaśmiałam się cicho – Na imię ci Uriel i jesteś moim partnerem, jednym spośród archaniołów.
- Przypomniałaś sobie! - Objął moją szyję i przytulił się. - Holie...!
- Wróciłam. - Wskazałam mu moje ramię - Usiądź, wracamy do domu. - Podniosłam miecz prawą ręką i ruszyłam w kierunku wyjścia z parku. - Tak bardzo nie lubię upadłych w ludzkiej postaci, są stanowczo zbyt silni.
- Holie, to nie jest śmieszne! One są niebezpieczne, one są złe! - Uriel pociągnął mnie za włosy. 
- Przecież wiem, wyluzuj! - Krzyknęłam wesoło. 
 Wychodząc z parku minęłam kilku włóczęgów, raczej nie przejmowali się moim widokiem. Byli zbyt zajęci swoim problemami. Przecież nikogo nie zdziwiłby widok dziewczyny w zabrudzonym, szkolnym mundurku z mieczem w dłoni, mamroczącej coś pod nosem
 Cały czas moje usta wykrzywione były w wesołym uśmiechu. Mój przyjaciel milczał, wtulony w moje ramie i nucił jakąś melodię. Była piękna listopadowa noc. Niebo rozświetlały niezliczone gwiazdy, czuć było chłodne jesienne powietrze jednak nie było mi zimno. Na szczęście nie wiało. 
- Holie, już czas. - Duszek przerwał nasze milczenie, gdy znaleźliśmy się pod jedną ze ścian budynku, znajdującego się po przeciwnej stronie drogi. Rozglądnęłam się i oprócz kilku kotów nie dostrzegłam żadnej żywej duszy. Oparłam miecz o mur i stanęłam wyprostowana. Wzięłam mocny oddech. Uriel uniósł się nad moją głowę i nerwowo zakręcił kilka kółek. Uśmiechnęłam się i wyciągając prawą rękę zaczęłam kręcić w powietrzu symbol pięcioramiennej gwiazdy. Na ścianie pojawił się okrągły, błyszczący portal.
- Wracamy! - Krzyknęłam. Zabrałam miecz i wbiegłam do wnętrza otworu. Strasznie nie lubię tej metody podróżowania, źle wpływa na mój biedny żołądek...
 Po chwili znalazłam się w wielkiej sali. Oprócz mnie znajdowało się w niej kilkanaście osób. Niektóre bardziej, inne mniej mi znane. Podeszłam do wysokiej lady i spojrzałam uprzejmie na stojącą tam kobietę. Była to Marie, jedna z pracownic kościoła, która wspierała nas, egzorcystów.
- Witaj Holie - Grzecznie przywitała mnie rudowłosa kobieta. 
- Cześć Marie - Położyłam miecz i kryształ na ladzie - Mogłabyś go oddać do lekkiego naostrzenia?
- Oczywiście. A teraz zmykaj, bo już późno! - Zaśmiała się i wskazała palcem drzwi. 
- Nie jestem już dzieckiem. - Rzuciłam lekko zirytowana i machnęłam ręką na odczepnego. Może mam te swoje marne piętnaście lat, ale do cholery jestem egzorcystką tak samo jak oni. Marie pokręciła głową. Chyba zdążyła przywyknąć do moich humorków. Po drodze minęłam jeszcze kilka znajomych osób. Strasznie denerwują mnie te wszystkie spojrzenia. Czy to naprawdę takie dziwne, że mam czerwone włosy? Czy to naprawdę takie dziwne, że chodzę w szkolnym mundurku? Czy to naprawdę takie dziwne, że nie jestem jak wszyscy inni? Przecież ratuję świat, bronię tych zwykłych, przecież już dawno przestałam być zwyczajna! Kilka osób uśmiechnęło się do mnie. Burknęłam tylko coś pod nosem, jak zawsze. Jestem chamska i opryskliwa, ale w rzeczywistości jestem krucha, jak porcelanowa lalka. Otaczam się murem, bo jeśli ktoś dotrze do mojego wnętrza będzie w stanie mnie zniszczyć.
- Holie! Witaj z powrotem! - Przy drzwiach czekała na mnie Lena. Została egzorcystką dwa lata później niż ja, jest młodsza i uważa mnie za wzór do naśladowania. To dziecko, które nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ważne są jej obowiązki. Lena - niska, szczupła dziewczyna, której usta nigdy się nie zamykają. Wszędzie jej pełno, a pech chciał, że jej sypialnia znajduje się tuż obok mojej. - Holie idziesz do pokoju? 
- Mhm - Mruknęłam i schowałam ręce do kieszeni marynarki. - Przepraszam Cię, nie jestem w nastroju do rozmów. - Próbowałam ją spławić, niestety na próżno. 
- Odprowadzę cię! – Poinformowała mnie, wyraźnie zachwycona. Poczułam jak jej kościste palce wbijają się w mój bok. Starałam się nie odpowiadać. Chciałam ją obrazić, chciałam żeby sobie poszła, żeby mnie zostawiła. Cholera! Przeklinałam w myślach. Dlaczego nikt mnie nie słucha? 
Szłam korytarzem i mijałam kolejnych znajomych. Lena trzymała się blisko mnie i piorunowała spojrzeniem każdego, kto odważył się do mnie uśmiechnąć. Nagle uświadomiłam sobie, jak daleko znajduje się mój pokój. Ile jeszcze muszę być wystawiona na tą ciężką próbę? Po około pięciu minutach stałyśmy już przy drzwiach mojej sypialni. 
- Dziękuję… - Wymamrotałam, prawie nie otwierając ust. Czułam się głupio. Za co ja jej dziękuję? 
- Nie ma sprawy! – Powiedziała radośnie - Zawsze do usług. - Stałyśmy tak w milczeniu jeszcze przez kilka minut. 
- Cóż, dobranoc. - Odeszła. Spojrzałam przez ramię i dopiero teraz dostrzegłam, że Lena wyraźnie kuleje. Ignorantka ze mnie. Cały czas użalam się nad sobą, nie potrafię zaakceptować siebie, a co dopiero innych? Ciekawe czy wszystko z nią w porządku. Co to za pomysł, żeby trzynastolatkę zmuszać do tak niebezpiecznej misji tylko dlatego, że została wybrana przez anioła? 
Spoglądnęłam jeszcze raz na tą drobną postać, która powoli ginęła w półmroku korytarza. Była taka dzielna… Dzielniejsza niż ja.
 Pociągnęłam za klamkę i delikatnie popchnęłam drzwi. Weszłam do środka i rozglądnęłam się. Ten pokój był taki zimny, taki pusty... Oprócz łóżka i maleńkiej szafy, wypełniało go jeszcze biurko i krzesło. W lewym kącie znajdowały się drzwi, prowadzące do maleńkiej łazienki. Oparłam głowę o zimną, ciemnoczerwoną ścianę i poczułam, jak łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Dlaczego płaczę? Nie wiem, już dawno zgubiłam swój powód.
 Podeszłam do idealnie zaścielonego łóżka i rzuciłam się na nie. Usnęłam… Usnęłam w tych brudnych ciuchach i butach... Usnęłam, uciekając od rzeczywistości.

Promienie słońca rozświetliły to ponure pomieszczenie. Oderwałam głowę od poduszki i spojrzałam na zegar wiszący nad biurkiem. Dziesiąta trzydzieści. Spałam około osiem godzin. Dopiero teraz poczułam zmęczenie, wynikające z wczorajszej walki. Bolały mnie wszystkie mięśnie. Nie miałam siły się podnieść. W końcu zmobilizowałam moje nędzne zwłoki do tego heroicznego wyczynu. Wstałam, zwycięstwo! Przeciągnęłam się i poczułam, jak coś strzela mi w karku. Stanowczo za często obrywam. Uśmiechnęłam się sama do siebie i weszłam do łazienki. Zrzuciłam zabrudzone ubranie i podniszczone buty. Wszystko czego było mi trzeba w tym momencie to gorąca kąpiel. 
Ciepły strumień wody zaczął oblewać moje ciało. Czułam, jak całe napięcie i ból zostają tak po prostu zmyte wraz z brudem. Pojawiło się kilka siniaków na moim brzuchu i udach. Przez te trzy lata pięć nowych nie czyni żadnej różnicy. Po około dwudziestu minutach byłam gotowa. Owinęłam włosy ręcznikiem i wróciłam do sypialni. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej białą koszulę i czarne szorty z szelkami. Rzuciłam ubranie na łóżko. Ponownie odwróciłam się w stronę szafy i wyciągnęłam bieliznę. Założyłam przygotowany strój, ściągnęłam z głowy ręcznik i delikatnie przeczesałam włosy palcami. Były stanowczo za długie, jednak nie miałabym serca ich skrócić.
 Powiesiłam wilgotny ręcznik na wieszaku tuż obok szafy i ponownie weszłam do łazienki. Umyłam zęby i związałam włosy w gęsty, czerwony kucyk. Ciągle były trochę mokre. Cała poranna toaletka zajęła mi około czterdzieści minut. 

Nagle ciszę w pokoju rozdarł głośny dźwięk mojego żołądka. Czas na śniadanie.
 Na korytarzu dostrzegłam Lenę. Wyglądała całkowicie normalnie. Niesforne, kręcone, czarne włosy opadały jej na twarz. Była jedyną dziewczyną, która wyglądała tak pięknie w krótkich włosach. Kierowała się w stronę stołówki. 

- Idziesz na śniadanie?! - Wrzasnęłam z daleka. Dziewczyna wstrząsnęła nerwowo głową i odwróciła się w moją stronę.
- Witaj Holie! - Pomachała mi i uraczyła jednym z tych słodkich uśmiechów. - Właśnie wybieram się na stołówkę. - Zrównałam z nią krok i wsadziłam dłonie w kieszenie szortów.
- Wszystko w porządku? – Wskazałam na jej nogę.
- Tak, dzięki za troskę. Troszkę się wczoraj zagapiłam i upadły trafił mnie w nogę… - Wyciągnęłam prawą rękę i delikatnie objęłam ją w tali. 
- Powinnaś bardziej uważać! – Zganiłam ją. Co się ze mną dzieje? Co to za reakcja?
- Wiem, przepraszam... - Popatrzyła na mnie ze zmartwionym wyrazem twarzy.
- Spokojnie, zdarza się najlepszym. - Starałam się ją pocieszyć - Pośpiesz się, bo zostanie nam jedynie breja do jedzenia. - Na samą myśl o owsiance brunetka wyraźnie się przeraziła.
Stołówka znajdowała się zaraz przy wyjściu ze skrzydła sypialnego. Przestronna sala pełna krzeseł i stolików. Przy wejściu znajdowało się niewielkie okienko, w którym odbieraliśmy posiłki. Głównym kucharzem i jednocześnie kelnerem był Jax. 
Podeszłam do okienka i usłyszałam jego donośny głos:
- Co podać, Wisienko? - Tak, chodziło mu o moje włosy.
- Witaj - Wyszczerzyłam zęby. Jax był jedną osobą, która sprawiała, że miałam dobry, a przynajmniej znośny nastrój, nawet w najgorszych chwilach. - Poproszę jogurt.
- Jogurt? Prawdziwy mężczyzna potrzebuje mięsa! - Zaśmiał się z donośnym echem i podał mi miseczkę naturalnego jogurtu z owocami leśnymi.
- Tak, mężczyzna... - Wzięłam posiłek i pomachałam mu na pożegnanie. Usiadłam w kącie sali, po chwili dołączyła do mnie Lena. Nie zdziwiło mnie to, że również trzymała w ręce porcje jogurtu. Przez jakiś czas jadłyśmy w zupełnej ciszy.
- Jakieś plany na dzisiaj? - Przerwałam milczenie.
- Nic specjalnego. Po śniadaniu muszę zgłosić się na dodatkowe ćwiczenia. Wiesz to wczorajsze zdarzenie... – Pokiwałam przytakująco głową - Chcę poprawić moją koncentracje w czasie walki. - Oparła głowę o blat stołu i zaczęła bawić się małą, czarną jagodą w misce.
- To śmieszne! – Podniosłam głos. - Przecież jesteś ranna! Co oni sobie myślą?! - Szturchnęłam łokciem o naczynie i jego zawartość wylądowała na podłodze. Piękny początek dnia. Sama nie wiem, dlaczego tak bardzo przejmuję się Leną, ale jedno jest pewne: nie zostawię jej w takiej sytuacji. Złapałam ją za ramię i delikatnie pociągnęłam. 
- Ej! - Krzyknęła, trzymając łyżeczkę w ustach. - Co robisz?!
- Chodź, nie mamy czasu. O której zaczyna się ten twój trening? 
- Zaraz po zamknięciu stołówki. - Spojrzałyśmy na zegar. Jeszcze trzydzieści minut do końca pory śniadaniowej. Wystarczy.
- Idziemy. - Postanowiłam. Wychodząc z pomieszczenia usłyszałam głośny krzyk Jaxa: 
- Wisienko, co z miseczkami?! - Zignorowałam to. Na litość boską, nie mam czasu! Kierowałam się wprost do ogrodu gdzie przebywały wszystkie anioły, podczas gdy egzorcyści nie potrzebowali ich wsparcia. Rafael też musiał tam być. Jest trzecim z najsilniejszych archaniołów w organizacji. W odróżnieniu od pozostałej szóstki, jego podopieczny nie jest wojownikiem, jest kimś w rodzaju pomocnika. Posiada silne zdolności leczące i wspomagające...
~*~
Witam, pierwszy rozdział opowiadania jest już za nami! Kolejne będę ukazywać się w terminie około tygodnia od premiery poprzedniego, jednak wszystko zależeć będzie od wielu czynników. Mam nadzieję, że lektura okazała się interesująca. Korzystając z okazji chciałbym przedstawić nową edytor - Alien, która zgodziła się stać na straży mojej ortografii! (Tak, to naprawdę heroiczny wyczyn...) Cóż, to chyba wszystko co mogę napisać. Liczę na Wasze komentarze, opinie oraz krytykę. W razie pytań zapraszam na zamieszczone profile ask. Pozdrawiam i do następnego ;) 

4 komentarze:

  1. Bardzo ładnie napisane, tylko trochę dziwnie opisałeś sytuację pomiędzy Holie a Leną, kiedy Lena odprowadzała Holie do pokoju, bo najpierw jest mowa że Lena to rozgadana dziewczyna i nie zamyka się jej buzia a później że obie stały w milczeniu pod drzwiami, ale to szczegół. Oprócz tego nie mam żadnych zastrzeżeń, czekam na następny rozdział z niecierpliwością. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi o to, że Holie nie miała ochoty na wysłuchiwanie gadanie Leny (zresztą jak zawsze) dlatego też nastąpiła taka niezręczna sytuacja. Wiesz jak jest, jak ktoś nie chcę prowadzić rozmowy to atmosfera staja się zbyt ciężka, dlatego też Lena nic nie mówiła. :) Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu. Wkrótce kolejny rozdział ;)

      Usuń
    2. No, ok rozumiem, ale jak mówiłam i tak jest super ;) dobrze że się w końcu zdecydowałeś na tego bloga :)

      Usuń
    3. Też się cieszę, w końcu nie piszę już 'do szuflady'. Dziękuję! Świadomość, że mam dla kogo pisać daje mi jeszcze więcej satysfakcji i mobilizacji. ♥

      Usuń

Szkielet Smoka Panda Graphics