21.02.2014

06. Sometimes the heart sees what is invisible to the eye.

Nie trać ducha, nie przestawaj walczyć, Kochanie
Liczę na Ciebie
Wiesz co musisz zrobić
Walcz w słusznej sprawie bez przerwy
Każdej minuty, każdego dnia
Prowadź dobrą walkę bez końca
To Twoje przeznaczenie
-
Triumph - Fight the Good Fight


~*~
 Wewnątrz tego wspaniałego miejsca ogarnął mnie błogi spokój. Uspokoiłam się i w końcu byłam w stanie choć na chwilę zapomnieć o tym, co zaszło. Przechodziłam pomiędzy licznymi rabatami kwiatów i krzewów. Niektóre z aniołów zbliżały się i wirowały wokół mnie. 
- Urielu? - Wypowiedziałam cicho imię mojego opiekuna. Po chwili dostrzegłam jego jasnopomarańczową poświatę na tle błękitnego nieba. Poczułam przyjemne ciepło.
- Coś się stało Holie? - Zapytał z troską swoim wspaniałym, melodyjnym głosem. - Jesteś cała roztrzęsiona!
- Stało się... To wszystko mnie przerosło. - Wskazałam swoje ramię - Usiądź, proszę. - Wykonał moje polecenie. Jakiś czas spacerowaliśmy w milczeniu.
- Holie? Czy jest coś, o czym chciałabyś porozmawiać? - Przerwał panującą ciszę. Skinęłam głową. - Usiądźmy tutaj. - Wskazał swoją maluteńką dłonią na trawiastą polanę obok rabaty porośniętej przez wysokie słoneczniki. Pod wpływem jego aury kwiaty skierowały się w naszą stronę. Popatrzyłam na nie, następnie rozsiadłam się na trawie. 
- Urielu, czy to prawda, że nasza moc jeszcze nie rozwinęła się w pełni? - Spytałam zdradzając jeden z powodów moich zmartwień.
- Tak... - Urwał. - Czy wiesz coś więcej?
- Byłam dzisiaj u Kardynała i złożył mi bardzo dziwną propozycję. Jeśli zgodzę się pokonać Lewiatana, on pomoże mi rozwinąć moje umiejętności. Czy to w ogóle możliwe? - Podkuliłam nogi.
- Wszystko jest możliwe. - Wzleciał wysoko w górę i zniknął w rażących promieniach słońca. Czyżby uciekł od niewygodnego tematu? Nie, to nie może być prawda, przecież Uriel sam mnie wybrał, dlaczego miałby mnie teraz zostawić? 
Położyłam się na trawie i zamknęłam oczy. Nagle poczułam dotyk na swoim ramieniu. Powoli podniosłam powieki, obok mnie stał wysoki mężczyzna ubrany w długi, biały płaszcz ozdobiony srebrnymi łańcuszkami i czarnymi, skórzanymi pasami. Połowa jego twarzy zasłonięta była przez srebrną maskę ozdobioną biało-czarnymi runami. Nieznajomy miał długie, złote włosy, które związane były w luźny kucyk z tyłu głowy, grzywka przysłaniała część maski na jego twarzy. Mleczna skóra kontrastowała z karmelowym kolorem jego odsłoniętego oka. Podniosłam się gwałtownie i odsunęłam od przybysza.
- K-kim jesteś?! - Zapytałam powoli z przerażeniem, patrząc na blondyna. 
- Holie, nie lękaj się. To ja Uriel... - Po tych słowach jego sylwetka zaczęła lśnić delikatnym, pomarańczowym światłem. Nad jego głową pojawiła się duża, okrągła aureola. Chwycił moją dłoń po czym z jego pleców wyrosły dwa, ogromne pierzaste skrzydła. Uriel poruszył nimi powodując, że ciepły podmuch musnął moją twarz. 
- Jak to możliwe? - Nie mogłam uwierzyć. Zabrakło mi słów. Piękno archanioła nie pozwoliło mi na oderwanie wzroku od niego. Czułam, że mam lekko otwarte usta, ale nie mogłam nic z tym zrobić. Pragnęłam, by ta chwila trwała wiecznie. 
- Wszystko jest możliwe, moja droga. - Powtórzył. Bijąca poświata zniknęła wraz z aureolą i skrzydłami. Usiadł obok mnie i wyciągnął nogi przed siebie, podpierając się z tyłu umięśnionymi rękoma. - To moja prawdziwa postać. - Uśmiechnął się pogodnie. - Wiesz Holie, my anioły... - Wyciągnął przed siebie dłoń, która okryta była białą, skórzaną rękawiczką bez palców - ...mamy wiele postaci. - Na jego dłoni pojawiła się maleńka kula ognia. - Kardynał wspomniał o treningu, prawda? - Upewnił się, zaciskając w pięści płomień. Kiwnęłam jedynie głową. - Nie bądź taka spięta. - Uśmiechnął się delikatnie, przysunął mnie bliżej siebie i położył moją głowę na swoich wyciągniętych nogach. Włożył swoje palce w moje włosy i zaczął się nimi bawić.
- Dobrze. - Obiecałam, wciąż zaskoczona. 
- Wracając do treningu, jeżeli naprawdę tego chcesz, będę trenować razem z tobą. Nasza więź jest wyjątkowa. - Spojrzał na mnie. - Od ponad tysiąca lat nie spotkałem tak wyjątkowej istoty... Jeżeli w pełni rozwiniesz swoje umiejętności będziesz w stanie walczyć ze mną w ramię w ramię. Tak, jak mówił Kardynał- istnieje kilka poziomów mocy egzorcysty. Początek jest już za nami, ponieważ zawiązaliśmy kontrakt. Teraz musisz osiągnąć kolejne szczeble. Następnym krokiem jest Kontrola- dzięki tej umiejętności będziesz potrafiła zapanować nad moją mocą i używać jej do własnych celów. Jak już wiesz, moim żywiołem jest ogień. Jeżeli nauczysz się go kontrolować, będziesz mogła używać go w czasie walki. Ostatnim szczeblem jest przejęcie- jeżeli nasza synchronizacja osiągnie najwyższy punkt, będę w stanie przejąć twoje ciało i używać go jako naczynia. Nasze umysły będą połączone i każda nasza decyzja będzie wspólna. Będziemy jednością. - Odgarnął włosy z twarzy i spojrzał mi głęboko w oczy. - Holie, jeżeli jesteś gotowa będę cię wspierał z całych sił. Obecnie w organizacji tylko dwóch egzorcystów osiągnęło ten poziom, a już wkrótce dołączy do nich trzeci. 
- Kim oni są? - Spytałam zaciekawiona.
- Michael- najsilniejszy spośród nas, Rafael- boski lekarz i wkrótce Gabriel. - Spojrzał na mnie. - Myślę, że to odpowiedni czas również i dla nas.
- Lena? Lena jest, aż tak silna?! - Spytałam.
- Tak. Ty również jesteś silna, Holie. Jeżeli się postarasz, na pewno dorównasz jej umiejętnościom, a nawet je przewyższysz!
- Nie jestem pewna... - Urwałam.
- Ale ja jestem. Poproszę Michaela, aby jego podopieczny zajął się twoim treningiem fizycznym- musisz zwiększyć swoją siłę. Rafael pomoże ci z opanowaniem magii. Przez jakiś czas zostanę w tej formie. Będę bacznie obserwował twoje postępy. Zgadzasz się? - Zapytał. Podniosłam dłoń i dotknęłam jego twarzy. Przejechałam palcem po chłodnej, stalowej masce.
- Zgadzam się. - Uriel opuścił swoją głowę, złote kosmyki jego włosów musnęły delikatnie moją twarz. Po chwili poczułam dotyk jego ust na moim czole.
- Jesteś taka doskonała... - Delikatnie uniósł moją głowę i położył ją na trawie. Wstał z trawy i przeciągnął się, podnoszącą ręce do góry. - Tak bardzo doskonała... - Poczułam ciepły podmuch wiatru. Zdawało mi się, że blask słońca staje się coraz mocniejszy. Przymknęłam oczy. Po chwili rażące światło zniknęło, rozglądnęłam się. Nigdzie jednak nie było mojego opiekuna. Podniosłam się do pozycji półsiedzącej, ciągle słysząc jego słowa w swojej głowie. Teraz jestem gotowa. Wiem to na pewno- jestem w stanie stać się silniejszą. W końcu mam cel, do którego będę dążyć, nie zważając na to, jak trudne to będzie. W końcu będę na tyle silna, by poznać prawdę o swojej rodzinie! Podniosłam się i ściągnęłam bluzę, zawiązałam ją w pasie. 
- Do dzieła! - Krzyknęłam wesoło unosząc zaciśniętą pięść, po czym biegiem ruszyłam w stronę słoneczników. Zerwałam kilka z nich tworząc niewielki bukiet. Czułam wielką ulgę. Po raz pierwszy wszystkie złe emocje zniknęły...
 W przeszklonym, szpitalnym pokoju panowała nieznośna cisza. Weszłam do środka i patrząc na nieprzytomnego Josha podeszłam do jednego ze stolików obok jego łóżka. 
- Strasznie tutaj smutno - Powiedziałam, tak jakby chłopak był całkowicie zdrowy. - Wiesz, nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej. - Położyłam słoneczniki na blacie. - Masz tutaj jakiś wazon? - zapytałam. Nie wiem dlaczego właściwie mówiłam, ale kiedyś słyszałam, że osoby nieprzytomne są w stanie usłyszeć innych. Zbliżyłam się do zielonowłosego. - Dziękuję Josh. Gdyby nie ty, nie było by mnie tutaj. - Nagle chłopak poruszył swoją dłonią. 
- Mogłabyś powtórzyć? - Zadał pytanie swoim zimnym tonem głosu, powoli obracając głowę w moją stronę.
- Nie każ mi tego powtarzać! - Wyszczerzyłam zęby w przyjaznym uśmiechu. - Witaj z powrotem! - Chłopak spojrzał na mnie i delikatnie uniósł kąciki ust. Nie wierzę? Czy ten grymas to uśmiech? - Ty potrafisz się uśmiechać! - krzyknęłam.
- Cicho bądź. - Zmarszczył czoło. - Twój głos jest taki denerwujący, proszę bądź tak miła i idź sobie. 
- Jak sobie chcesz! - Krzyknęłam. Zaczęłam kierować się w stronę szklanych drzwi.
- Holie? - usłyszałam ciche wołanie.
- Tak? - zapytałam nie odwracając głowy.
- Cieszę się, że nic ci nie jest... - Nagle zalała mnie fala gorąca. Moje serce przyspieszyło. Biło tak mocno, że bałam się że zaraz dostanę zawału. Zakryłam usta dłonią i nic nie mówiąc wyszłam z sali. Szybkim krokiem zniknęłam z jego pola widzenia. Oparłam się o ścianę i uśmiechając się jak głupi do sera wyszeptałam:
- Też się cieszę... Tak cholernie się cieszę... - Odgarnęłam włosy z twarzy i skierowałam się wprost do stołówki. 
 Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam coś w ustach, mój biedny żołądek pewnie skurczył się do rozmiarów orzeszka laskowego... Podeszłam do okienka i niemal krzycząc przywitałam się z Jaxem.
- Witaj Wisienko! - Również się przywitał. - Widzę, że humor Ci dopisuje. Brawo, nareszcie zachowujesz się tak, jak przystało na mężczyznę! - Poprawił biały, nienaganny fartuch - Co mogę dla ciebie zrobić? 
- Hmmm, mam ochotę na coś słodkiego. - Spojrzałam na menu wiszące obok. Długo weryfikowałam listę dań. - Może masz coś specjalnego dla mnie? - Zapytałam, szczerząc zęby.
- Dla ciebie? Zawsze. Co powiesz na omlet z konfiturą? 
- Idealnie. - Kiwnęłam głową. - Za ile będzie gotowy? 
- W swoim czasie, życzysz sobie czegoś jeszcze? - Obdarzył mnie przyjaznym spojrzeniem.
- Poproszę filiżankę dobrej, zielonej herbaty i ciasteczka ryżowe. 
- Już podaję. - Odwrócił się i skierował do sąsiedniego pokoju. Stałam cierpliwie czekając na moje zamówienie. Po około piętnastu minutach wrócił z tacą w dłoni, na której spoczywała czarna, porcelanowa filiżanka oraz talerzyk z trzema, podłużnymi ciasteczkami ryżowymi. - Omlet będzie gotowy za około pięć minut. - Dodał, po czym podał mi tackę. 
 Skierowałam się do jednego ze stolików w kącie sali. Usiadłam i zaczęłam delektować się smakiem naparu. Delikatny smak idealnie komponował się z ciasteczkami. Uwielbiam dania przygotowywane przez Jaxa, stanowczo jest to jeden z powodów, dla którego jeszcze tutaj jestem.. Po chwili podszedł do mnie jeden z pracowników stołówki i podał mi okrągły, biały talerz, na którym leżał idealnie wysmażony, rumiany omlet ozdobiony wiśniami.
- Dziękuję. - Spojrzałam na młodego chłopaka, który ukłonił się i odszedł. Co jak co, ale kucharze i kelnerzy są jednym z najmilszych ludzi na całym świecie. W końcu nie na darmo mówi się, że osoby, które mają gorące serce, są świetnymi kucharzami...
 Odstawiłam filiżankę i zmiotłam okruszki ze stołu. Zaczęłam delektować się tą cudowną potrawą. Składniki idealnie komponowały się ze sobą, delikatna słodycz konfitury przynosiła mi na myśl wakacje, promienie letniego słońca, zapach trawy. Przypominała mi o Urielu. 
 Talerz opustoszał szybciej niż się tego spodziewałam. Postawiłam go na tace i odniosłam do okienka.
- Dziękuję, to było świetne! 
- Cieszę się, że ci smakowało, Wisienko! - Jax odebrał naczynia. - Chcesz coś jeszcze?
- Dziękuję, dokończę herbatę i znikam. Muszę jeszcze coś załatwić. - Zmarszczyłam czoło. Mężczyzna machnął ręką.
- Jak zawsze zajęta, jeśli tak dalej pójdzie, to nigdy nie zostaniesz prawdziwym mężczyzną... 
- Tak, tak... - Odwróciłam się i machnęłam mu ręką. 
 Wróciłam do stolika i opierając łokcie o blat ponownie zaczęłam delektować się smakiem herbaty. Nagle zauważyłam, że korytarzem przechodzi Lena. Szybko dopiłam napój i z głośnym krzykiem wybiegłam ze stołówki.
- LENA! - Dziewczyna zatrzymała się i jakby obudzona z głębokiego snu zaczęła nerwowo rozglądać się wokół siebie. Jej krótkie, czarne włosy zdawały się być dzisiaj bardziej niesforne niż zazwyczaj. Brunetka odwróciła się w moją stronę.
- Oh, Holie! Witaj w domu! - Wykrzyknęła po czym rzuciła mi się na szyję. Nie lubię gdy tak robi, ale dzisiaj mogę się poświęcić. Z cudem udało mi się wyswobodzić z jej uścisku.
- Wiesz, chciałam cię przeprosić... - wymamrotałam.
- Mnie, a za co? - Zapytała wyraźnie zdziwiona.
- Za to jak się zachowywałam.. - Spuściłam wzrok. - Uhm, więc.. Przepraszam. 
- Spoko, Holie! - Odpowiedziała - Zdążyłam przywyknąć do twoich humorków. - Więc nawet ona zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo dziwna jestem? Chyba powinnam trochę znormalnieć... Mimo to byłam lekko zdziwiona, że nie zapytała o ostatnią noc. Pewnie wiedziała, że to nie najlepszy temat do rozmowy.
- Co słychać? Jak twój trening? - zmieniłam temat.
- Dziękuję, całkiem dobrze. Udało mi się poprawić koncentrację, teraz jestem gotowa na kolejne walki. - Podniosła rękę, napinając mięśnie. 
- Haha, tak jesteś. - Wyszczerzyłam zęby.
- A właśnie, Holie. Mam do ciebie gorącą prośbę. - Oparła dłoń na moim barku. - Holie - przemówiła niskim, poważnym głosem - Mamy specjalną misję. 
- Co?
- Holie, kończy się listopad... Pora pomyśleć o świątecznych prezentach! - Wymamrotała i spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. - Proszę, wybierz się ze mną do miasta na świąteczne zakupy! - Ukłoniła się w błagalnym geście.
- Umm, wiesz że raczej nie przepadam za takimi rozrywkami...
- Proszę! - Spojrzała na mnie dużymi, szklącymi się oczami. - Sama mogłabyś kupić prezent dla kogoś.
- Ja?! - Krzyknęłam - Raczej nie...
- Już dobrze wiem, widziałam cię dzisiaj u Josha! Może sprezentujesz mu jakiś ładny szaliczek, albo parę rękawiczek? - Wyszczerzyła zęby.
- CO?! - Zaczerwieniłam się. 
- Co jak co, ale mnie nie oszukasz. To co, pójdziesz ze mną? 
- A mam inne wyjście? - Spojrzałam na nią zarumieniona, z lekkim grymasem na twarzy.
- Oczywiście, zawsze możesz słuchać mojego gderania przez następne kilka tygodni. Wybieraj. - Obdarowała mnie szelmowskim uśmieszkiem.
- Dobra, pójdę... - Poddałam się.
- Okej, pasuje Ci w sobotę? 
- Jeśli nie dostanę jakiegoś zajęcia to może być. 
- Super, to jesteśmy umówione! - Krzyknęła, po czym kłaniając się dodała - teraz mi wybacz, ale muszę iść do biblioteki. Patrick na mnie czeka.
- Kto? - Zdziwiłam się.
- Podopieczny Haniela. - Więc Lena zaprzyjaźniła się z ostatnim z Wielkiej Siódemki. Nie byłam pewna, o kim dokładnie mówi. Pewnie nawet go nie znałam. Bycie aspołeczną nie wpływa najlepiej na moje relacje z pozostałymi egzorcystami. Chociaż podopiecznych archaniołów wypadało by znać... Wielka Siódemka składała się z Michała, Gabriela, Rafaela, Uriela, Jofiela, Zadkiela i Haniela. Byli oni najsilniejszymi spośród wszystkich aniołów. Byli nadzieją na pokonanie mrocznych mocy...
- Patrick? Który to? 
- Taki wysoki, szczupły szatyn z dziecinnymi rysami twarzy, wiecznie ze słuchawkami na uszach... 
- Nie mam pojęcia o kim mówisz. - Przyznałam patrząc na nią ze zdziwieniem.
- Cóż, kiedyś was sobie przedstawię, a teraz wybacz- muszę już iść. - Pocałowała mnie policzek , ruszyła i obrócona twarzą w moją stronę zaczęła mi machać.
- Uhmm, Lena... Uważaj! - Krzyknęłam. Niestety za późno. Dziewczyna wpadła na siostrę Ariannę, od której lekko się odbiła. Brunetka szybko odwróciła się do niej i ukłoniła przepraszająco.
- Proszę mi wybaczyć!- Wykrzyknęła, po czym jeszcze raz mi pomachała i pobiegła w stronę biblioteki. Arianna podeszła bliżej mnie i poprawiła swoje okulary.
- Urielu, zgłoś się do gabinetu Kardynała.. - Powiedziała chłodnym tonem.
- Przecież dopiero co stamtąd wróciłam. - Przewróciłam oczami.
- Przybył Michael, wkrótce zjawi się też Rafael. Chcą ustalić z Tobą szczegóły treningu.
- Już idę. - Warknęłam niegrzecznie. Kobieta nie zwróciła na to uwagi, minęła mnie i odeszła. Ponownie zostałam sama. Pokręciłam chwilę głową i ruszyłam do Kardynała. Cholera, już wiem dlaczego mówi się, żeby nie chwalić dnia przed zachodem słońca...
~*~
Witam, tradycyjnie kolejna piątkowa dawka aniołów. Jak wrażenia po lekturze? Osobiście uważam, że fragment troszeczkę przegadany, jednak wprowadza kilka nowych wątków. Jak podoba wam się Uriel? Cóż, nie ukrywam że jego opis sprawił mi najwięcej przyjemności. Dziękuję Oli za korektę, jak dla mnie jest świetna.
 Jeżeli macie jakieś sugestie, opinie, komentarze, pytania itp. śmiało zostawiajcie komentarze. Oczywiście można też korzystać z podanych wyżej profili Ask.fm. Pozdrawiam.

Ps. Z powodu szkoły i natłoku zająć kolejne rozdziały mogą pojawiać się opóźnieniem lub być odrobinę krótsze. 

2 komentarze:

  1. Jest super, chociaż faktycznie mógłbyś trochę przyśpieszyć akcję, oprócz tego nie mam innych zastrzeżeń :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z akcją się wlokę bo w sumie jest strasznie schematycznie dotychczas. Czas wolny - walka - czas wolny. Następny rozdział będzie już troszkę inny, ale nie obiecuję, że pojawi się dokładnie w przyszłym tygodniu..
      Dziękuję, jest mi bardzo miło :*

      Usuń

Szkielet Smoka Panda Graphics