18.04.2014

13. Deep vengeance is the daughter of deep silence.

Dziedzictwo zła przelewa się jak mroczna rzeka,
Unosi strach, unosi piekielny zew.
Tajemna moc przybliża dzień walki demona,
Zatruty dźwięk wydaje diabelski flet..
-
KAT - Wyrocznia

~*~

 Podróż minęła bardzo szybko. Większość drogi przespałam wykończona wcześniejszą walką z upadłym. Jedyną rzeczą, której było mi trzeba to pyszne jedzenie Jaxa. Na samą myśl o nim usta wypełnił mi potok śliny. Szkoda, że nie mogę zabierać go ze sobą na misje, byłoby o wiele łatwiej. Głośny dźwięk lokomotywy przerwał moje rozmyślania. Z trudem podniosłam moje odrętwiałe ciało z fotela i wyjrzałam przez okno wagonu. Dostrzegłam znajomy znak „Witamy Rivenrow”. Obskurna stacja zbliżała się coraz bardziej.
- Wygląda na to, że wróciłam - wyszeptałam, po czym zebrałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam z pustego przedziału.
 We wnętrzu budynku, jak zawsze, panował ogromy bałagan. Śmieci pokrywały niemal wszystkie zakamarki. Poprawiłam plecak na ramieniu i odgarnęłam włosy z czoła. Wzięłam głęboki oddech i poczułam znajomy zapach stęchlizny. Czy chociaż raz nie mógłby mnie przywitać zapach kwiatów?
- Witamy w domu panno Holie... - Wyszczerzyłam zęby sama do siebie.  Zawsze, gdy wracam do tej przeklętej dziury obiecuję sobie, że to jest ostatni raz- ciekawe, co będzie tym razem. 
 Szłam powolnym krokiem wzdłuż szeregu zniszczonych lamp. Niektóre z nich jeszcze się świeciły, jednak większość była porozbijana lub też spalona- podobnie, jak większość mieszkańców Rivenrow. Przyspieszyłam nieco kroku i po kilku chwilach znalazłam się pod drzwiami damskiej toalety. Czy na pewno chcę tam wchodzić? Na samą myśl o panującym tam bałaganie, wczorajsze śniadanie podchodziło mi do gardła. Drżącą dłonią przekręciłam gałkę drzwi i lekko je pchnęłam, wstrzymałam oddech wchodząc do środka.
 Ku mojemu zdziwieniu, wnętrze nie było w aż tak tragicznym stanie. Kilka umywalek stało w rzędzie po mojej prawej stronie, a nad nimi zawieszone były popękane, stare lustra. Po lewej stał rząd kabin - typowa toaleta publiczna. Łazienka oświetlona była przez blady blask kilkunastu działających żarówek umieszczonych w białych, zdobionych kinkietach wiszących naprzeciwko mnie. Podeszłam do umywalki i oparłam o nią ręce. Podniosłam lekko głowę i spojrzałam na swoje odbicie.
- Znowu ty - mówiłam do siebie - popatrz na siebie- blada skóra, siniaki pod oczami, rozczochrane włosy... Gdzie podziała się ta wojownicza dziewczyna, która jeszcze chwilę temu chciała walczyć z całym światem? - Uśmiechnęłam się ironicznie. Czy to nie głupie, że gadam do własnego odbicia? Może to jakaś choroba? Sama już nie byłam pewna czego właściwie chcę. - No i co się tak patrzysz? Koniec tego dobrego, trzeba wziąć się w garść i wrócić do domu. - Zacisnęłam pięści na zimnej misie zlewu, ponownie wzięłam głęboki oddech. Starając się odwrócić mój wzrok od luster, podeszłam do pustej ściany na której wisiały lampy. Rozglądnęłam się, upewniając się, że nikt mnie nie podgląda. Wyciągnęłam prawą rękę przed siebie i zaczęłam kreślić nią linie pięcioramiennej gwiazdy. Po chwili na jej miejscu pojawił się bladopomarańczowy portal. Niewiele myśląc, weszłam prosto w krążące promienie światła.
 Wielka sala jak zawsze świeciła pustkami. Nie było nikogo, oprócz Marie siedzącej za ladą . Zbliżyłam się do kobiety i położyłam pokrowiec z mieczem oraz kilka kolorowych kamieni na blacie.
- Miałaś rację Marie, morze przybiera śliczną barwę. - Spojrzałam na nią pogodnym wzrokiem.
- Oh! Jak dobrze cię widzieć, Holie! Nic ci nie jest? - Spytała lekko poddenerwowana rudowłosa. 
- Oczywiście, że nie. Jeden chodzący sushi-bar to za mało, żeby mnie pokonać. - Uniosłam ramię i napięłam mięśnie. - Wbrew pozorom silna ze mnie dziewczynka. - Starałam się rozluźnić atmosferę, niestety napięcie ciągle narastało.
- Wiem o tym - powiedziała posępnym głosem, zabierając leżące przedmioty. - Wiesz Holie, podczas twojej nieobecności wiele się wydarzyło... - Urwała.
- Przecież nie było mnie tylko kilka dni! - Krzyknęłam. - Hej, powiedz co się dzieje! 
- Córka Kardynała została porwana. - Oświadczyła oziębłym głosem.
- Porwana? Zaraz, on ma córkę? - Zdziwiłam się.
- Nie wiedziałaś? Arianna to jego jedyne dziecko. Wczoraj, podczas jej wizyty w południowej części miasta została porwana. - Zatkało mnie. Wystarczy, że opuszczę to miejsce na chwilę, a wszystko staje do góry nogami!
- Jak to?! Kto ją porwał? Dlaczego? - Starałam się dowiedzieć jak najwięcej. Niestety Marie pokręciła tylko głową.
- Nic więcej nie wiem Holie. Kazano mi cię poinformować gdy tylko wrócisz, dzięki bogom jesteś tak wcześnie! - Uniosła ręce w dziękczynnym geście. - Powinnaś się z nim jak najszybciej zobaczyć, jestem niemal w stu procentach pewna, że chodzi o jej odnalezienie. Biedna dziewczyna, mam nadzieję, że nic jej nie jest... - Jej bursztynowe oczy wypełniły się łzami. 
- Wezmę prysznic i od razu się z nim spotkam! - Krzyknęłam, czułam jak serce bije mi mocniej. Nigdy nie miałam dobrych stosunków z Arianną, ale jej zniknięcie było niezwykle intrygujące. Kto mógł zrobić coś tak idiotycznego? - Mam jeszcze takie jedno pytanko.. - Zmieniłam temat.
- Tak? - kobieta otarła łzy w biały fartuch, który zawieszony miała na swojej pomarańczowej sukience.
- Czy wrócił Josh? - Kończąc to zdanie ściszyłam niemal całkowicie głos. Rudowłosa chwyciła w rękę leżący na ladzie notesik i przekartkowała go. 
- Nie, jeszcze nie. - Ulżyło mi. Przynajmniej ten jeden problem może poczekać.
- Dziękuję, pójdę już. Marie, obiecuję, że odzyskamy Arainnę. - Usiadła i skrzyżowała ręce na piersiach, biorąc głęboki oddech.
- Wiem o tym. - Uśmiechnęła się przyjaźnie.
 Sypialnia przywitała mnie niezwykle ponurą atmosferą. Przez te kilka nocy w motelowym pokoju poczułam się tu jak w piwnicy. Nie tracąc czasu podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarną sukienkę z długimi rękawami i czarny, wełniany sweter. Z szuflady wyciągnęłam czystą bieliznę i szybkim krokiem weszłam do łazienki. Podczas przebierania przypadkiem szturchnęłam ranę na swoim udzie. Poczułam silny, piekący ból, jednak zignorowałam go. Delikatnie zaczęłam odwijać jałowy materiał, przez który przebijały czerwone ślady krwi. Ostatnia warstwa była zbyt mokra i jej usunięcie sprawiło duży problem. Zacisnęłam zęby i mocnym szarpnięciem pociągnęłam za bandaż. Rwący ból wymusił łzy w moich oczach. Z oparzenia zaczęła ponownie sączy się krew i jasna ciecz. 
- Cholera! - przeklęłam ocierając łzy. Zwinęłam zużyty opatrunek i wrzuciłam go do kosza.
 Pierwsze krople chłodnej wody opadły na moje ciało. Ponownie poczułam ukojenie. Woda spływając na moją nogę barwiła się na bladoróżowo. Z każdym jej dotykiem czułam niewielkie, drażniące pieczenie. 
Po powrocie do pokoju podeszłam do biurka i z szuflady wyciągnęłam szczotkę. Przeczesałam włosy i związałam w wysoki kucyk. Kilka kropel opadło na podłogę. Następnie usiadłam na łóżku i zaczęłam ubierać czarne trampki sięgające kostek. Po wszystkim wyszłam z sypialni.
 Wieczorową porą korytarze ośrodka świeciły pustkami. Nieliczni egzorcyści przesiadywali jeszcze w stołówce lub bibliotece. Większość zamknęła się w swoich pokojach lub przebywała na zewnątrz. Szłam spokojnym krokiem, co jakiś czas utykając z powodu piekącego bólu. Przystanęłam przed drzwiami prowadzącymi do gabinetu Kardynała. Wzięłam głęboki oddech i pociągnęłam za mosiężną klamkę. 
- Dobry wieczór - przywitałam się, wchodząc do środka. 
 Wnętrze oświetlało kilkanaście białych świec różnej długości. Kardynał leżał na brązowozielonej kanapie stojącej w kącie sali, obok niego, na ziemi, siedziała Liv, która trzymała jego dłoń. Na skórzanym fotelu przy biurku siedział Shouei.
- Witaj Holie - przywitał mnie ciepły głos Japończyka. - Dobrze, że już jesteś. Usiądź. - Wskazał dłonią miejsce przed nim. Wykonałam jego polecenie. Liv spojrzała na mnie swoimi dużymi, błękitnymi oczami i uśmiechnęła się. Podniosła wolną dłoń w geście przywitania. Pomachałam jej.
- Co się tutaj wyprawia? - Zadałam pytanie przenosząc swój wzrok na twarz Azjaty.
- W dużym skrócie. Wczoraj Arianna odbywała rutynowe kontrole okolicznych kościołów, sprawdzając, czy sieć portali jest w dobrej kondycji. Niespodziewanie podczas drogi powrotnej została porwana przez ludzi Vlada.
- Vlada? Kto to? Nigdy wcześniej o nim nie słyszałam - zmarszczyłam czoło.
- Uhm, no dobrze. Zacznę od początku. - Oparł głowę o oparcie fotela. - Wszystko zaczęło się, kiedy Kardynał był jeszcze egzorcystą. On i jego brat bliźniak- Vladimir, byli jednymi znanymi egzorcystami, którzy jednocześnie korzystali z mocy tego samego anioła - Lauviaha. Lauviah odpowiada za wszystkie siły natury, jest panem burzy. Niestety ich współpraca została zakłócona przez piękną egzorcystkę Emily, która stanęła pomiędzy braćmi. Ponieważ Vladimir był opętany żądzą mocy, poświęcił swoją miłość i postawił Xavierowi warunek: jeśli zrzeknie się prawa do mocy Lauviaha, dostanie Emily. Był to jednak najgorszy z możliwych wyborów. Gdy tylko Vlad otrzymał pełnie mocy szybko zaczął jej nadużywać, tym samym zrywając pakt z aniołem, niestety Lauviah nie mógł go opuścić. Niszcząc swoją własną duszę, Vladimir zmienił swojego anioła w upadłego, a on sam stał się czymś w rodzaju pół-demona. Dał początek nowej rasie - wampirom. Aby utrzymać moc anioła ciągle musi utrzymywać odpowiednio duży poziom mocy, do czego potrzebuje krwi ludzi. Wypijając ją zabiera im ich dusze i zmienia w posłuszne, puste skorupy żądne kolejnych istnień- strzygi. Z biegiem lat udało mu się stworzyć cały ród wampirów, którzy przez zwykłych ludzi uważani są za arystokrację. Odpowiednia ilość mocy pozwoliła mu na kontrolowanie głodu i tylko podczas tak zwanych 'Krwawych Nocy', kiedy księżyc przybiera czerwoną barwę, wyrusza na polowanie...
- Ale co to ma wspólnego z Arianną? - Przerwałam mu.
- Otóż Arainna jest niezwykle podobna do swojej zmarłej matki. Prawdopodobnie Vlad postanowił odzyskać swoją ukochaną. Przez ostatnie lata niewiele mieliśmy wspólnego z wampirami, ba, nawet nie wykazywali żadnej aktywności, jednak ten cios z całą pewnością był wymierzony w Kardynała... - Wziął głęboki oddech. - Od porwania jego stan ciągle się pogarsza. Nawet Boski Lekarz nie jest w stanie uleczyć jego zranionej duszy. Jeżeli nic nie zrobimy, stracimy ich oboje. Razem z Liv podjęliśmy decyzję o odbiciu Arianny z rąk wampirów. Holie, pomożesz nam? - Spytał drżącym głosem. Poczułam, jak oblewa mnie zimny pot. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko jest prawdą. Wampiry? Przecież to niemożliwe! Mity, którymi straszą w tanich horrorach! Starałam się zebrać myśli, zachować spokój. Cała ta opowieść, wszystko to było takie dziwne. Pomimo moich wątpliwości nie mogłam odmówić. Spojrzałam na śpiącego starszego mężczyznę. Jego klatka piersiowa niemal w ogóle się nie unosiła. Poczułam delikatne ukłucie w sercu. Nie pozwolę, by jakiś krwiopijca bezkarnie ranił kogoś, kto z całą pewnością zastępował mojego ojca!
- Oczywiście, że pomogę. - Wstałam i zbliżyłam się do Kardynała. Złapałam jego dłoń, Liv odsunęła się i wróciła do siedzącego przy biurku Japończyka. - Obiecuję, że odzyskamy Ariannę, zaufaj mi - puściłam go i wróciłam do pozostałych. - Mamy jakiś plan?
- Właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać. - Odpowiedział Shouei. - Jutro w rezydencji Vlada odbywa się wielki zimowy bal. Wszystkie osoby z tak zwanych wyższych sfer są zaproszone. Oczywiście większość z nich to sterowane przez niego strzygi, jednak niektórzy to zwykli śmiertelnicy, dlatego też będzie to idealna okazja, aby odbić Ariannę. Razem z tobą będzie nas piątka. Artur i Patrick zgodzili się nam pomóc. W sumie mamy bardzo duże szanse na powodzenie tej misji.
- Artur i Patrick? Czy masz jakiś szczególny plan? - Spytałam zdziwiona. Współpraca z przemądrzałym księciem niezbyt mi się podobała.
- Oczywiście. - Opowiedział pogodnym tonem, blondynka stała obok niego i delikatnie pociągnęła za rękaw jego szaty. Azjata spojrzał na nią po czym złapał jej dłoń.
- Zostaniesz naszym dzieckiem. - Usłyszałam głos Liv.
- Co?! Jak to możliwe przecież ty... - Opadłam na fotel całkowicie zdezorientowana.
- Spokojnie Holie, kiedy Shouei mnie dotyka mogę swobodnie mówić. Michael absorbuje część mojej mocy, niestety tylko podczas kontaktu fizycznego. - Spojrzała na twarz fioletowowłosego. - Nie uśmiechaj się w taki zboczony sposób! - Krzyknęła. 
- Emm, powiedzmy, że rozumiem... O co chodzi z tym dzieckiem?
- Wślizgniemy się na bal jako bogata rodzina kupiecka z dalekiego wschodu. Ja i Shouei odegramy parę, natomiast ty, Artur oraz Patrick- nasze dzieci. Podczas, gdy my będziemy sprawiać pozory, wy będziecie mieć czas, aby rozglądnąć się po rezydencji i sprowadzić Ariannę. - Zaśmiałam się.
- Wszystko pięknie, ale zapomnieliście o jednym istotnym szczególe- nasz wiek jest niemal taki sam! Przecież nikt nie uwierzy w to, że jesteście moimi rodzicami... 
- Spokojnie Holie o tym też pomyślałam. - Dziewczyna wyciągnęła kilka karteczek z białej torebki i podała mi je. Na papierze nakreślone były trzy magiczne kręgi ułożone w linii prostej, na największym z nich znajdował się skorpion. - To dziewiąty krąg- Wenus. - Oznajmiła. - Dzięki nim będziemy mogli przyjąć dowolną postać.
- Jesteście szaleni... Przecież ten plan nie może się powieść. - Powiedziałam sceptycznym tonem. Shouei uniósł dłoń i rozłożył w niej swój zdobiony wachlarz, którym zasłonił usta. 
- Zawsze pozostaje nam plan B - zachichotał.
- Plan B? - Jednocześnie zadałam pytanie z Liv.
- Rozpieprzyć ten cały bal w drobny mak. 
- Głupek! - Blondynka puściła jego dłoń i schowała kartki z powrotem do torebki. Następnie wyciągnęła swój notatnik i napisała notkę: 'Musi się udać'. Kiwnęłam głową.
- Wchodzę w to... - oznajmiłam.
- Doskonale, w takim razie spotykamy się jutro o szesnastej. Holie, naprawdę cieszę się, że jesteś z nami! - Japończyk objął blondynkę ramieniem. 
- Nie pozwalaj sobie... - Upomniała go. - Również się cieszę, jutro pomogę ci się przygotować, a teraz powinnaś odpocząć. Wiesz, która jest godzina młoda damo? - Zaśmiała się.
- Tak jest, mamo! Do zobaczenia jutro. - Odwróciłam się do nich plecami i podeszłam do Kardynała. - Słyszałeś? Ten plan jest tak szalony, że musi się udać. Zrobię wszystko, aby się powiódł. - Skierowałam się do drzwi i otworzyłam je. Patrząc przez ramię na pozostałą dwójkę egzorcystów poczułam się jak w domu. Delikatnie zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie i zaczęłam rozmyślać, jak wiele tajemnic jeszcze skrywają mury tego budynku. Jeśli w ciągu kilku dni okazuje się, że wampiry istnieją to co by się stało gdybym wróciła po kilku latach? Przecież ta cała historia jest tak niedorzeczna... Zresztą, dlaczego mnie to dziwi? Kto normalny uwierzyłby w Upadłych i w Anioły? Prawdopodobnie nikt przy zdrowych myślach, a mimo to one istniały i z każdym dniem miałam z nimi realny kontakt. Chyba to, że istnieją pół-upadli nie jest aż tak dziwne, po dłuższym zastanowieniu. Szkoda tylko, że jak zawsze są oni w jakiś sposób powiązani z kościołem. Najpierw Melody, teraz to. Co będzie następne? Moje obawy odnośnie słuszności tej organizacji zaczęły się jeszcze bardziej pogłębiać...
 W drodze do sypialni zauważyłam, że na stołówce świeci się jeszcze światło. Na samą myśl o jedzeniu mój żołądek wydał z siebie głośny dźwięk, tak jakby domagał się natychmiastowego napełnienia. W sumie od wizyty w 'Rybce' nie miałam niczego w ustach, może drobna przekąska przed kolejną misją to nie taki zły pomysł? 
 Weszłam do środka. W okienku siedziała starsza kobieta, która ochoczo tańczyła z Jaxem podczas balu sylwestrowego. Jej srebrne włosy upięte były w wysokiego koka, na nosie miała okrągłe okulary o grubych szkłach, a w ręku trzymała jakąś książkę. Zbliżyłam się. Chociaż to jedno miejsce napawało mnie radością...
- Dobry wieczór. - Przywitałam się.
- Dobry? - Kobieta podniosła na mnie swoje ospałe oczy. - Kochaniutka, wiesz która jest godzina? Kobieta w moim wieku już dawno powinna spać, ale Jax postanowił się spóźnić na nocną zmianę i muszę na niego czekać... - Odłożyła książkę. - No ale już mniejsza o to, czego nie robi się z miłości? Czym mogę służyć? - Podała mi kartę. Chwilę błądziłam wzrokiem po spisie dań, każde zachęcało do skosztowania, jednak już dawno zdecydowałam co zamówię.
- Poproszę grzanki z powidłami i kubek gorącej czekolady. - Kobieta zniknęła bez słowa zza drzwiami kuchni. Stałam wpatrując się w śnieg sypiący zza dużych okien, przez które wpadały blade promienie srebrzystego światła księżyca. Po kilkunastu minutach otrzymałam tacę z zamówionym jedzeniem i usiadłam przy jednym ze stolików w rogu sali. Od razu wzięłam się za konsumpcję. Słodki smak powideł śliwkowych mieszał się z goryczą czekolady, w której zanurzone było kilka waniliowych pianek. Poczułam się znacznie lepiej, niestety, moje rozterki ciągle nie dawały mi spokoju. Czy to właściwie dobrze, że tutaj jestem? Wiedziałam, że egzorcyści od zawsze borykali się z trudnymi wyborami, jednak świadomość tego, że można upaść przerażała mnie. Czy tak musi wyglądać nasz koniec? Gdzie w tym wszystkim jest jakaś logika? Happy End? Eh, chciałabym móc wierzyć w te bajki tak, jak zwykli ludzie. Czasami myślę, że życie, które prowadzimy jest tym brutalnym, tym prawdziwym, które jest za ciężkie dla przeciętnej osoby...
 Dopijałam właśnie czekoladę, kiedy do stołówki zawitała Lena. Dziewczyna nie tryskała jednak energią tak, jak miała to w zwyczaju. Wręcz przeciwnie, wyglądała na smutną i zagubioną. Zbliżyła się niemal bez dźwięku i usiadła naprzeciwko mnie. Spojrzała głęboko w moje oczy i głośno westchnęła.
- Witaj w domu... 
- Cześć! - Uśmiechnęłam się, szczerząc zęby. Kilka z nich ubrudzonych było w ciemnym powidle śliwkowym co wyglądało dosyć komicznie. Na ustach Leny pojawił się uśmiech.
Brunetka oparła głowę o blat stołu i spojrzała na wirujące za oknem płatki śniegu.
- Holie... - Dziewczyna z trudem wydobyła z siebie głos. - Holie, Patrick wyjeżdża..
- Jak to wyjeżdża? - Zdziwiłam się. 
- Jutro, na misję! - Krzyknęła, uderzając pięścią w stół. - Jak ja wytrzymam bez niego?! A jeśli coś mu się stanie?! 
- O matko... Przecież każdy z nas tak ma. - Uśmiechnęłam się i położyłam puste naczynia na tacy. - Takie życie egzorcysty. - Starałam się ją pocieszyć. Podniosła swoją dłoń, pomiędzy jej palcami zaczął krążyć niewielki strumień wody.
- No ale ja nie chcę, żeby wyjeżdżał! - Zaczęła marudzić. 
- Nie ma żadnego ale! - Wstałam i podniosłam leżące naczynia. Podeszłam bliżej Leny i zbliżyłam usta do jej ucha. - Przecież nawet mu nie powiedziałaś co do niego czujesz.. - Dziewczyna wyprostowała się i odchyliła głowę poza oparcie krzesła.
- Aaaah! Jakie to wszystko głupie! - Zmierzwiła włosy dłońmi. - Nie będę tego słuchała od kogoś kto całuje się po kryjomu z chłopakami, o których nic nie wie! - Zagotowało się we mnie. 
- Rób co chcesz - rzuciłam ironicznie i odeszłam od narzekającej brunetki. Pożegnałam się ze starszą kobietą i wyszłam ze stołówki...
~*~
 Witam serdecznie po niemal dwutygodniowej przerwie! Nie, nie, rajski ogień nie zgasł, on nadal płonie- chociaż nie tak intensywnie jak wcześniej, ale to tylko kwestia kilku tygodni. Cieszycie się? 
 Przygotowania idą pełną parą. Z całą pewnością jestem już na finiszu, a co za tym idzie mam coraz więcej wolnego czasu, chociaż przez tą przeklętą 'świąteczną' atmosferę i tak nie wykorzystuję go w żaden pożyteczny sposób. Dzisiejszy rozdział jest już trzynastym, czy okaże się pechowy? Mam nadzieję, że nie. Pojawiło się kilka nowości na blogu. Przede wszystkim w końcu znalazłem czas i skończyłem pisać kod do animowanego tekstu w którym pojawiać się będą ważne (i te mniej ważne) informacje. Oprócz 'ogłoszeń parafialnych', została odświeżona playlista na której znalazło się kilka nowych piosenek. Mam nadzieję, że zmiany się spodobają. To chyba wszystko na dzisiaj,
Pozdrawiam.


PS. Dziękuję Alienkowi za to, że jeszcze ze mną wytrzymuje i za to, że wykonuje kawał wspaniałej roboty! Oliś, jesteś wielka!

6 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie! Robi się coraz ciekawiej, już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło. Kolejne rozdziały już wkrótce! Dobrze, że już niedługo wszystko wróci do normy.

      Usuń
  2. Zapraszm do mnie :
    - http://tyijanazwasze.blogspot.co.uk/
    - http://vampirepeopleninadobrev.blogspot.co.uk/
    - http://thevampiredariesandzianina.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jakiś komentarz dotyczący opowiadania? Nie toleruję spamu i bezsensownego reklamowania się. CZYTAM = KOMENTUJĘ!

      Usuń
  3. Świetne! Zapraszam do siebie też piszę!

    http://opowiadajmysobiehistorie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szkielet Smoka Panda Graphics