25.07.2014

19. I have moved from certainty to doubt, from devotion to rebellion.

Każdy ma swój cel i gniew 
Każdy ma swój ból 
I kiedy kładziesz się każdej nocy 
Wyrwij jeden cierń 
Spójrz co zrobiłeś dziś 
I spal każdy jeden błąd
-
Illusion - Cierń

~*~
 Nadeszła wiosna, a wraz z nią do ośrodka powrócił pozorny spokój. Razem ze znikającym śniegiem powoli odchodziły w niepamięć niewygodne wspomnienia, a wszelkie ślady ostatniego ataku zostały już zatarte. Kilka tygodni temu odbył się pogrzeb Mii. Nie chciałam brać w nim udziału. Czułam się winna jej śmierci. W końcu nie byłam wstanie nic zrobić, aby ją uratować. Czy taki ma być koniec każdego z nas? 
 Nowa pora roku nie tylko przyniosła kres zimowych tragedii, a zmieniło się także coś we mnie. Coraz rzadziej widywałam się z innymi, przestałam brać udział w misjach. Pomimo, że pokonałam Vladimira, kilka wysoko postawionych osób stwierdziło, że mój czyn był przejawem buntu i tak oto zostałam zawieszona w moich obowiązkach. Śmieszne... Nigdy nie spodziewałabym się, że coś takiego może się wydarzyć. Przewidywałam trochę inne konsekwencje. Myślałam, że wyślą mnie na jakąś samobójczą misję, że zostanę mięsem armatnim. Nie przypuszczałam, że za karę dostanę nagrodę cenniejszą niż jakiekolwiek odznaczenie. Chociaż nie mogłam opuszczać ośrodka nareszcie byłam w stanie poukładać myśli i powoli analizować zdobyte dokumenty. Wcześniejsze wątpliwości nie były bezzasadne. Tak jak podejrzewałam, nie tylko Vlad i Melody padli ofiarą tej bezdusznej, bezlitosnej organizacji. Ofiar było znacznie więcej. Zbyt dużo, by prześledzić każdą historię oddzielnie, jednak ciągle zagłębiałam się w szczegóły. Może istniał powód, dla którego te informacje do mnie trafiły? Zresztą, już dawno przestałam wierzyć w to, że coś dzieje się tylko przez przypadek. 
 Kolejne bezowocne dni przychodziły i odchodziły zupełnie niezauważalnie. Błąkałam się bez celu po korytarzach i spoglądałam na sylwetki osób, które stały się jeszcze bardziej obce. To śmieszne, jak łatwo manipulować kimś, kto wbrew swojej woli musi walczyć i ryzykować życiem. Czułam się tak, jakbym w końcu otworzyła oczy, jakbym dostrzegła to, co usilnie starałam się wyprzeć ze swojej świadomości. Niekończące się rozmyślania wciąż sprawiały, że dochodziłam do tych samych wniosków- to miejsce nie jest i nigdy nie było prawdziwym domem.
 Był deszczowy, chłodny wieczór. Siedziałam w sypialni wertując kolejne kartki dokumentów. Z moich słuchawek wydobywały się głośne, rockowe brzmienia. Delikatnie poruszałam swoją głową w rytm piosenki. Czytałam dokładne raporty i zeznania świadków eksperymentalnych rytuałów i praktyk kościoła. Oprócz Melody jeszcze siedemnastu innych egzorcystów zostało zmuszonych do brania udziału w tych przerażających badaniach. Większość z nich zginęła podczas prób połączenia z aniołem,  niektórzy jednak, tak jak Lewiatan, zbuntowali się i uciekli przysięgając zemstę. 
- To wszystko jest chore, prawda? - Odłożyłam kartkę i ściągnęłam po słuchawki. - Myślicie, że warto dalej brnąć w tą historię? Może po prostu o tym zapomnieć? Wiecie, czasami tak sobie myślę, że szukam dziury w całym. Cholera, te cztery ściany doprowadzają mnie do obłędu. - Uśmiechnęłam się i podniosłam ręce przeciągając się. Kilka iskierek pojawiło się wokół mnie. 
- Myślę, że najważniejsze, byś robiła to co uważasz za słuszne. - Delikatny, męski głos odbijał się echem po niemal pustym pomieszczeniu. Opadłam na pierzastą poduszkę.
- Cokolwiek wybierzesz, my podążymy za tobą. - Dodała Lauviach.
- Wiem, dlatego mam tak wiele wątpliwości. - Przekręciłam się na brzuch i sięgnęłam po kolejną kartkę. Powoli błądziłam wzrokiem po tekście. Kolejne przerażające opisy i brutalne sceny. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam te wszystkie okrucieństwa, nie mogłam spać przez kilka nocy. Ból, jakiego doświadczyli ci ludzie, męka przez jaką przeszli... to wszystko było niczym koszmar. Koszmar, który nigdy nie miał prawa się wydarzyć.
 Nagle dostrzegłam coś niezwykłego. 
- Nie wierzę... - Głośno przełknęłam ślinę. Czułam jak przyspiesza mi tętno, a dłonie zaczęły delikatnie drżeć. Wzięłam głęboki oddech. 
- Holie? - Kilka iskierek pojawiło się tuż nad moją głową. Po chwili maleńki, pomarańczowy duszek usiadł na moim ramieniu. - Czy coś się stało? - Osłupiona spojrzałam na niego i zamilkłam w poszukiwaniu odpowiednich słów. To niemożliwe! Właśnie trafiłam na pierwszy dowód w sprawie mojej rodziny. Czyżby wypadek, który miał miejsce tyle lat temu nie był tylko wypadkiem?! 
  Szybko zaczęłam przeglądać kolejne kartki. Na każdej z nich były praktycznie te same raporty. Odgarnęłam włosy, które opadły na twarz. 
- Holie? - Ponownie usłyszałam zatroskany głos archanioła. Odłożyłam kartki na bok i uspokoiłam się.
- Teraz wszystko jest jasne... - Uśmiechnęłam się przez łzy. - Zawsze czułam, że to wydarzenie nie mogło być tylko nieszczęśliwym przypadkiem. 
- O czym ty mówisz? - Uriel uniósł się w powietrze zostawiając kilka ogników, które powoli znikały w półmroku pokoju. Stukot kropel uderzających o szybę nagle przybrał na sile. Poczułam się tak, jakby całe moje dotychczasowe życie było tylko kłamstwem. 
- O mojej rodzinie. Ktoś ich zamordował. - Łzy spływały mi po policzkach, spadały na bordową narzutę, zostawiając po sobie mokre ślady. - Przez tyle lat ukrywali to przede mną! Cholerny Kardynał, cholerni egzorcyści! Ufałam im, byłam gotowa dla nich umrzeć! - Szybko podniosłam się z łóżka i podeszłam do stojącej naprzeciw ściany. Zacisnęłam pięść i mocno się zamachnęłam. Nim zdążyłam wykonać cios poczułam ucisk na swoim nadgarstku. Uriel w swojej ludzkiej postaci stał tuż za mną.
- Holie, proszę, uspokój się. - Rozluźnił uścisk. Podszedł bliżej łóżka i podniósł rozrzucone dokumenty. - 'Zgodnie z przewidzianym postępowaniem Holly Evers oraz Iese Wicker wraz ze swoją rodziną, zostali straceni za zdradę kościoła oraz nielegalny związek. Wyrok śmierci wykonała Melody Swenn. Zgodnie z zeznaniem cel został zlikwidowany, a całość upozorowana na wypadek.' - Anioł przeczytał na głos słowa z kartki. Nie mogłam się opanować.  - To wszystko nie ma sensu. - Powiedział po chwili. Zaczął przeglądać kolejne kartki. - Według tych raportów misja powiodła się sukcesem, jednak Melody nie była w stanie poradzić sobie z zabójstwem. Zatraciła się w mroku i upadła... - Urwał. - Jesteś pewna, że ten raport dotyczy twojej rodziny? - Zbliżył się i objął mnie w pasie. Westchnęłam ocierając łzy. 
- Spójrz na datę, dokładnie wtedy miał miejsce pożar, w którym zginęli. Poza tym ich imiona- Holly i Iese, a moje imię- Holie... Teraz rozumiesz? Muszę dowiedzieć się co się wtedy stało. - Złapałam za kartkę i zacisnęłam ją w dłoni. - Chociażbym miała walczyć z Lewiatanem i całym kościołem. - Mój ton głosu przybrał na sile. - Nawet jeśli miałabym upaść... - Przygryzłam wargę. Uriel oparł dłoń na moim ramieniu. 
- Jestem przy tobie na dobre i złe. Dla ciebie upadnę nawet tysiąc razy. Jeśli taka będzie twoja decyzja, pójdę za tobą chociażby na dno piekieł. - Lauviah pojawiła się tuż obok nas.
- To ty dałaś mi nowe życie. - Jej delikatny głos mieszał się z dźwiękami kropel deszczu. - Jeśli mogę jakoś pomóc, również chcę z tobą pójść. - Zacisnęłam powieki powstrzymując kolejne łzy. 
- Nie chcę, aby stała wam się krzywda! - Krzyknęłam. - Jeśli pójdziecie za mną na pewno uznają was za demony i już nigdy nie będziecie w stanie wrócić do nieba. Nie mogę pozwolić, by moi opiekunowie utracili świętość! 
- Myślisz, że po tym wszystkim przejmuję się czymś takim? Już zdecydowałem, jeśli tylko chcesz, będę dla ciebie walczyć nawet z całym światem! 
- Już raz utraciłam swoją świętość, jeżeli mogę w ten sposób ci się odwdzięczyć nie zawaham się przez moment! - Oboje poruszali swoimi pierzastymi skrzydłami.
- Dziękuję... Cóż, wiedziałam, że już dłużej nie wytrzymam w zamknięciu. - Uśmiechnęłam się i podeszłam do łóżka. Schyliłam się i wyciągnęłam spod niego niewielką torbę. - Wyruszamy w podróż, dzięki której załatwię wszystkie swoje sprawy. - Rzuciłam ją na podłogę i powoli zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Strach mieszał się z ekscytacją. Pomimo, że nie wiedziałam gdzie właściwie chcę się udać, czułam podniecenie na samą myśl o ucieczce z tego miejsca. Nareszcie wolna, nareszcie poznam prawdę o swoich rodzicach, nareszcie odnalazłam drogę, która doprowadzi mnie do końca...
 Kilkanaście minut później zakończyłam pakowanie. Kilka par ubrań, trochę pieniędzy, broń i dokumenty zawierające adresy pod którymi mogę uzyskać jakieś informacje. Cóż, niewiele tego uzbierałam przez ostatnie lata... 
- Musicie się ukryć, nie mogą wyczuć waszej obecności. Na jakiś czas będzie lepiej, jeśli ograniczymy nasz kontakt do minimum. - Odwróciłam się do opiekunów. - Unikajcie jakiegokolwiek kontaktu z innymi egzorcystami i aniołami. 
- Rozumiem, jeśli będziesz nas potrzebować wystarczy zawołać. - Uriel uśmiechnął się serdecznie.
- Ale... - Leuviah urwała. Pokiwała tylko głową. - Będziemy cię obserwować. Bądź ostrożna. - Po czym zniknęła wśród bladoniebieskich iskier. 
- Pamiętaj Holie, zawsze będziemy przy tobie. - Dodał Uriel. Po chwili zostałam sama w pokoju.
- Wiem o tym. - Zacisnęłam pięść. - Wiem o tym doskonale. - Podeszłam do biurka i wyciągnęłam z szuflady notes oraz długopis.

  Dowiedziałam się prawdy. Wiem, że teraz jestem jedną z dezerterek i pewnie spotkamy się na froncie, jednak już nie jako towarzysze. Przepraszam, ale nie umiem wybaczyć tego, że przez tyle lat kłamaliście. Nieważne kto przeczyta ten list, w sumie teraz już nic nie jest ważne...
 Dziękuję- to wszystko co chcę powiedzieć. Chociaż robię to z ogromnym bólem w sercu, wiem, że nie ma tu już dla mnie miejsca. Po raz kolejny sprowadzam kłopoty. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczycie. Cóż, na mnie już pora... 
Wasza Holie.

 Położyłam list na łóżku. Rozglądnęłam się po pokoju. 
- Już za późno na to, by się wycofać. - Westchnęłam. Podeszłam do przygotowanego wcześniej bagażu. Przerzuciłam torbę przez ramię i chwyciłam pokrowiec miecza w dłoń. Skierowałam się do okna. Starając się jak najmniej myśleć, otworzyłam je i szybko wyskoczyłam. Nie zwracając uwagi na zimne krople deszczu, zaczęłam biec przed siebie rozchlapując kałuże. Mokre włosy przyklejały mi się do twarzy, czułam się wspaniale. Tak, jakbym pierwszy raz czuła deszcz na swoim ciele. Pomimo tego, że właśnie obróciłam całe moje dotychczasowe życie w gruzy... nie czułam się źle. Nieważne co lub kto stanie na mojej drodze, teraz pokonam wszystkie przeszkody, nareszcie znalazłam swój cel - nareszcie odnalazłam sens. Tylko właściwie co ja zamierzam zrobić? To nie ma znaczenia, od teraz będę robić wszystko to, co uważam za słuszne. 
 Biegłam już wystarczająco długo, aby znacznie oddalić się od kościoła. Przystanęłam na jednym z bocznych skrzyżowań Rivenrow i spojrzałam w zachmurzone, wieczorne niebo. Przez gęste chmury przebijały się delikatne, blade promienie księżyca, które rozświetlały niezliczone krople deszczu. Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się do siebie. Zwolniłam i spacerowym krokiem szłam dalej przed siebie, mijając wiele osób, które usilnie starały ochronić się przed deszczem naciągając kurtki na głowy i chowając się pod rozłożystymi parasolami. Niektórzy przyglądali mi się w dziwny sposób, jednak całkowicie ich ignorowałam. 
 Przemierzając kolejne metry przyglądałam się rozświetlonym witrynom sklepowym i całemu temu wielkomiejskiemu, przemysłowemu stylu życia. Pomimo, że nienawidziłam tego miejsca jeszcze nigdy nie czułam z nim takiej więzi. Wszelkie ponure zakamarki, mroczne uliczki i zapomnienie budynki stały się moim nowym domem. Mój wzrok przyciągnął duży, różowy neon, którego jaskrawe światło było niemal oślepiające. Przeciągnęłam się leniwie i spojrzałam w górę. Motel Landrynka chyba nie jest zbyt ekskluzywny, ale na pierwszą noc musi wystarczyć. 
 Niepewnie zbliżyłam się do wejścia i pociągnęłam za klamkę. Drzwi z głośnym skrzypnięciem otworzyły się wypuszczając kłęby duszącego dymu i odór alkoholu. Świetnie, chyba gorzej trafić nie mogłam... Potrząsnęłam głową otrzepując z siebie nadmiar wody i weszłam do środka.
 Wnętrze nie wyglądało zbyt zachęcająco. Podejrzane osoby, ludzie spod ciemnej gwiazdy i panie do towarzystwa wydawali się być jedynymi gośćmi w całym zniszczonym holu, utrzymanym w klimacie kiczowatej restauracji. Rozglądnęłam się bacznie obserwując całe towarzystwo i szybko skierowałam się do dużej, drewnianej lady oświetlonej czerwonymi światełkami.
- Zgubiłaś się? - Gruba kobieta z papierosem w zębach ledwo wymamrotała pytanie. - Czym mogę służyć, aniołku? - Zmierzyła mnie wzrokiem dokładnie obłapiając niemal każdy cal ciała.
- Chcę wynająć pokój. - Odpowiedziałam stanowczym i pewnym tonem. Kobieta zarechotała szyderczo.
- To nie sierociniec - oznajmiła, po czym podeszła do niewielkiej gabloty z kluczami. - Na ile chcesz zostać? 
- Nie dłużej niż to konieczne - odgryzłam się opierając się o drewniany blat. 
- Jesteś całkiem wyszczekana jak na swój wiek. Podobasz mi się. - Zaciągnęła się dymem i podała mi drewniany, duży breloczek, do którego przymocowany był niewielki kluczyk. - Trzecie piętro, pokój numer sześćdziesiąt siedem, ale czekaj nie tak szybko. Płatne z góry. - Wyciągnęła swoje grube łabsko w moim kierunku. Zmarszczyłam czoło i sięgnęłam do kieszeni. Wyciągnęłam plik banknotów i podałam jeden kobiecie. - Skąd masz tyle pieniędzy? - Zdziwiła się, jej oczy zdawały się błyszczeć.
- Reszty nie trzeba. - Machnęłam ręką i odeszłam od recepcji. 
 Ciągłe krzyki i głośnie śmiechy przyprawiały mnie o ból głowy. Cholerni ludzie, dlaczego nie mogliby przestać istnieć? Przecież to oni są przyczyną największego zła jakie istnieje na tym świecie. Tak bardzo chciałabym, aby po prostu zniknęli...
- Jak chodzisz?! - Krzyk wytrącił mnie z zamyślenia. Chłopak z wytatuowaną łzą pod okiem i wysokim, czerwonym irokezem oburzył się, gdy przypadkiem trąciłam go ramieniem. - Ślepa jesteś knypku?! - Zignorowałam go i dalej podążałam w stronę schodów. Nim zdążyłam zareagować, poczułam jego silny uścisk na ramieniu. Jego łapska błądziły po moim ciele. - Całkiem dobra z ciebie sztuka! Chcesz się zabawić? - Przygryzłam wargę. Nie daj się sprowokować, nie daj się prowokować, nie daj się sprowokować - powtarzałam w myślach.
Nagle jego dłoń zbliżyła się do mojej piersi. Poczułam jak zaciska na niej swój uścisk. - Czyżbyś była niemową? Cóż, jeszcze nigdy nie robiłem tego z niemową. - Czułam jego wilgotny, cuchnący oddech na szyi. NIE DAJ SIĘ SPROWOKOWAĆ! Złość gotowała się we mnie, mięśnie napięły się do granic możliwości. - No już się tak nie spinaj, będzie fajnie. - Zaczął przesuwać dłoń pod dekolt mojej bluzy. 
- Odwal się! - wrzasnęłam i wymachnęłam pokrowcem miecza. Uderzenie było na tyle mocne, że natręt przewrócił się i splunął krwią. Czerwona, podłużna pręga przechodziła wzdłuż jego policzka.
- Ostra, lubię takie. - Uśmiechnął się szyderczo i powoli zaczął się wycofywać. - Nie chciałem cię zdenerwować, jeśli zmienisz zdanie pytaj o Spike'a. - Odwróciłam się na pięcie i zacisnęłam uścisk na mieczu. 
- Nigdy więcej... - Zaczęłam. - Nigdy więcej nie waż się mnie tknąć. To było tylko ostrzeżenie. - Szybkim krokiem weszłam na schody i zniknęłam w półmroku.
 Sypialnia, chociaż malutka, była zadziwiająco przyjemna. Łóżko ustawione tuż przy kaloryferze i oknie wyglądało na całkiem czyste i wygodne. Oprócz niego w pokoju znajdował się jeszcze niewielki stolik z krzesłem i podniszczona komoda. Przekręciłam kluczyk w drzwiach i rzuciłam torbę w kąt. Ściągnęłam z siebie przemoczone ubranie i w samej bieliźnie opadłam na łóżko. Spoglądnęłam w okno.
- Tak bardzo chciałabym, abyście mogli ze mną tutaj być. Czy tak właśnie miało to wyglądać? Kolejny błąd... - Podkuliłam nogi i oparłam podbródek na kolanach. - Nie powinnam była odchodzić. Proszę, wybaczcie mi... - Kilka iskierek pojawiło się na tle mokrej szyby odbijając swoje światło w kroplach wody. Po chwili na parapecie usiadł Uriel. Jego niewielkie skrzydełka delikatnie unosiły się i opadały. Anioł spoglądnął na moją twarz. Podniosłam na niego wzrok. - Dlaczego? Przecież nas znajdą. - Powiedziałam oplatając nogi rękami i mocniej przyciągając je do siebie.
- Spokojnie Holie, Lauviah blokuje moją magię. Mogę z tobą chwilkę zostać. - Zeskoczył z parapetu i zabłysnął pomarańczowym światłem. Po chwili stanął naprzeciwko mnie w swojej ludzkiej postaci. Jego karmelowe oczy lśniły słonecznym blaskiem. Intensywny kolor włosów zdawał się mieszać z otaczającym go płomykami. Uśmiechnął się delikatnie i usiadł obok mnie, opierając moją głowę o swoją pierś. - Wszystko się ułoży. - Ciepło bijące od opiekuna ukoiło moje nerwy. - Nikt nam nie przeszkodzi w naszej zemście... - Nieznacznie uniosłam kąciki ust.
- Jesteś cudowny. - Jeszcze głębiej wtuliłam się w jego ciało. - Dziękuję... - Wolną ręką pogładził mnie po głowie, zatapiając swoje palce w wilgotnych włosach.
- Ciiii, nie musisz dziękować. Pamiętasz? Jesteśmy jednością. - Kilka ogników wpłynęło z jego skrzydeł i zaczęło delikatnie unosić się nad nami. Splotłam swoją dłoń z jego. Odetchnęłam z ulgą. 
- Na zawsze. Ty, Lauviach i ja... - Przymknęłam oczy. - Nie ma dla nas żadnych granic, póki będą wstawać kolejne poranki, a słońce dalej wschodzić na niebo, będziemy walczyć aż znajdziemy nasz wspólny obiecany raj... - Anioł zaśmiał się.
- Tak, nasz wspólny raj... - Nim zdążył skończyć zdanie zniknął w obłoku płomieni. Uderzyłam głową o materac. 
- Rozumiem, że musiałeś już iść. Szkoda, że nie zdążyłam się pożegnać. - Naciągnęłam na siebie kołdrę. -  Dobranoc. - powiedziałam. Skuliłam się w kłębek i zasnęłam...
~*~
 Witam, witam! Nawet nie sądziłem, że kolejny rozdział ukarze się tak szybko, ale nowe wątki sprawiły, że pisanie było przyjemnością. Jeśli chodzi o działania Holie, to już od dawna planowałem jej bunt. Wiem, że może nie tak wyobrażaliście sobie dalsze losy bohaterów, ale chciałem żeby główna bohaterka chociaż w niewielkim stopniu oddawała mój charakter, niestety padło na sprzeciwianie się ogólnie przyjętym zasadom i szukanie dziury w całym..
 Ostatnie posłowie było strasznie krótkie dlatego dzisiaj troszeczkę się rozpiszę (o zgrozo, nie będzie to nic mądrego). Wakacje trwają w najlepsze, jednak powoli zaczynam myśleć o studiach (zresztą jak pisałem wcześniej). Okazało się, że wybrałem ten sam kierunek co koleżanka z liceum (w tym samym mieście i na tej samej uczelni!) więc nie będę sam, jednak tutaj zaczynają się schody. Wiecie jak trudno wynająć mieszkanie? Cholera, chyba jeszcze w życiu nie przekopałem tyle internetu, nie wspominając o tym jak często musiałem obliczać czynsze, rachunki i inne bzdety. Eh, jeszcze dobrze nie zacząłem studiować, a już mam dosyć... Wiem, wiem, strasznie narzekam, ale w końcu od tego mam ten blog (no dobra, nie od tego, ale kto bogatemu zabroni?).
 Oprócz użerania się z 'dorosłością' spędzam dni w bardzo leniwy sposób. Dużo czasu poświęcam na gry.. Po raz kolejny maniakalnie gram w Vindictusa, a właśnie jeśli mowa o grach to tutaj taki mały bonus: The Sims 2 pełna kolekcja za darmo: click
I chyba tym optymistycznym akcentem się pożegnamy bo czuję, że poziom bezsensowności tej wypowiedzi przekroczył dopuszczalne normy... Trzymajcie się i do następnego! Cześć i czołem, kluski z rosołem!
Pozdrawiam! 

4 komentarze:

  1. Cześć! Uch... nie wiem co o tym myśleć, z jednej strony bunt Holie jest dla mnie zrozumiały ale ona tak po prostu zostawi Josha i wszystkich znajomych? Znów czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! Jak widać nienakładanie terminów sprzyja twojej twórczości i bardzo się z tego powodu cieszę. Serdecznie pozdrawiam i jak zwykle życzę weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, że taka nagła zmiana może być dość nietypowa, jednak wszystko powinno się wkrótce wyjaśnić. Nie zdradzę co wydarzy się w następnych rozdziałach, ale Holie na pewno nie zostawi swoich przyjaciół tak 'po prostu'. Jej działania był mocno oparte na emocjach i tym, że poznane informacje były dla niej szokiem.Nagle cały świat się zawalił... No, ale to wszystko jeszcze przed nami :)
    Bardzo mi miło i dziękuję. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie nietypowa sprawa. Rozumiem ją, wszystko potoczyło się tak nagle i postąpiła impulsywnie jak większość osób w podobnej sytuacji. Czekam na następny post bo naprawdę potrafisz zaskoczyć, ale oczywiście pozytywnie ;)

      Usuń
    2. Na razie chcę skupić się na uczuciach samej Holie. Nigdy nie była pewna czy tak naprawdę kocha Josha, ale wiedziała że jej przyjaciele są dla niej bliscy. Niestety dokumenty zniszczyły wszystko to czemu ufała dlatego na razie jest w stanie zaufać tylko swoim opiekunom. Niestety, Holie ma już to do siebie, że działa impulsywnie, a przez to zwykle pakuje się w większe kłopoty.

      Usuń

Szkielet Smoka Panda Graphics