14.11.2014

21. My family is my strength and my weakness.

Podnieś twarz i zaciśnij pięść 
Powiedz mu, że ma przejebane
Więc podnieś twarz, złap za kołnierz go 
W oczy syknij mu: "Pieprz się!"
Gdy ty nie uwierzysz w siebie 
Nikt nie będzie wierzył 
Poczuj w sobie dziką moc
-
Illusion - Kły

~*~

Kolejne piosenki zawierały w sobie jeszcze więcej tak bardzo znanych mi uczuć. Czułam, jak każdy wers idealnie trafia w to, co od dawna doświadczam. Chyba nigdy żaden tekst nie odwzorowywał tak dobrze mojego życia, bólu, walki, osamotnienia, ucieczki... To wszystko, o czym śpiewała Violet było mi tak bliskie, niemal namacalne. Stałam w osłupieniu przyglądając się jak dopiero co poznana dziewczyna trzymając mikrofon w ręce, zatrzymuje czas i sprawia, że na nowo nabieram sił. Dźwięk jej mocnego, a zarazem delikatnego głosu sprawiał, że całe ciało pokryte miałam przez gęsią skórkę. To naprawdę cudowne, gdy w końcu czujesz z kimś chociaż odrobinę bliskości, gdy wiesz, że nie tylko ty przechodzisz przez koszmar. Naprawdę, nigdy nie myślałam, że to świadomość dzielenia tego całego gówna z drugą osobą, chociażby obcą, będzie moim ukojeniem...
 Sama nie wiem kiedy dołączyłam do skaczącego tłumu. W sumie chyba już od dłuższego czasu ruszałam sie w rytm piosenki, ocierając się o ciała osób, które wyglądały niezwykle przyjaźnie. Czy to nie dziwne? Wśród egzorcystów zawsze byłam sama. Gdy opuściłam tamto ponure, zamknięte miejsce, odnalazłam spokój pośród zupełnie obcych ludzi. Ah, jak cudownie jest znowu oddychać pełną piersią i czuć ten cudowny kontakt z innymi. Jak wspaniale móc skakać wśród osób tak bardzo podobnych do ciebie i nie przejmować się tym, że ktoś uzna cię za dziwoląga...
 Koncert skończył się tuż po pierwszej godzinie. Bunkier powoli pustoszał. Niektórzy usilnie starali utrzymać się na nogach i namiętnie wlewali w swoje zmęczone ciała kolejne kufle piwa. Głośne śmiechy, wesołe krzyki i wspólna zabawa- to wszystko mogłoby trwać wiecznie...
 Niedługo po tym jak w wielkiej, oświetlonej reflektorami sali zostało tylko kilka osób, poczułam jak opuszcza mnie spokój, a na jego miejscu pojawia się dawny lęk. Stałam oparta o metalową, czarną barierkę, oddzielającą bar od parkietu i wpatrywałam się jak ekipa techniczna i chłopaki z zespołu uwijają się z odłączaniem kabli i instrumentów, jak powoli przedstawienie się kończy i wszystko wraca do szarej rzeczywistości.
- Holie! Cieszę się, że jeszcze cię złapałam! Matko, nawet nie wiesz jak trudno było cię wypatrzeć w tym tłumie. Martwiłam się, że nie przyjdziesz... - Violet lekko zlana potem pojawiła się tuż obok mnie. Miała zawieszony na ramionach puchaty ręcznik, a w ręku trzymała butelkę wody sodowej. - Jak ci się podobało? Mam nadzieję, że się nie zawiodłaś. - Wygięła kąciki ust w lekkim uśmiechu i wzięła duży łyk napoju. 
- Byliście świetni. - Odepchnęłam się od barierki. - Naprawdę cudowni. Jeszcze nigdy nie przeżyłam czegoś podobnego! Twój głos czarował, nie dziwię się, że tyle osób zjawiło się aby was posłuchać. - Starałam się mówić jak najbardziej normalnie, tak aby nie zdradzić jakichkolwiek oznak zmartwienia. 
- Szkoda tylko, że musimy grać w takich miejscach jak to. - Dziewczyna zbliżyła się i chwyciła mnie za dłoń. - Cieszę się, że cię tu widzę. Naprawdę. W sumie dopiero co się poznałyśmy, ale gdy tylko zamieniłyśmy pierwsze zdanie wiedziałam, że to nie przypadek. Że w końcu znalazłam kogoś podobnego do mnie. Może to zabrzmi dziwnie, ale gdy tylko cię zobaczyłam wiedziałam, że nie mogą pozwolić ci odejść. - Odjęło mi mowę. Nie była w stanie powiedzieć nic mądrego. Jeszcze nigdy nie usłyszałam czegoś podobnego. Zwykle to ja szukałam pocieszenia wśród innych ludzi. Nigdy nie narzucałam się nikomu z moimi problemami, zamykałam się w sobie i w tajemnicy płakałam. Tak bardzo zaskoczyły mnie jej słowa. Przecież... Przecież nic nie dzieje się bez przyczyny... 
- Coś się stało? Aż tak źle to zabrzmiało? - Vio spojrzała na mnie z przerażeniem. Pokręciłam przecząco głową.
- Nie. Po prostu pierwszy raz słyszę, że jestem dla kogoś bratnią duszą. Zwykle byłam tylko ciężarem, kulą u nogi, tą od której się ucieka. - Do oczu napłynęły mi łzy, głos mocno się załamał, już nie byłam w stanie niczego z siebie wydusić. Kolejny raz płacz powstrzymał mnie od wypowiedzenia swoich prawdziwych uczuć.
- No tylko mi tu nie becz. Masz jakieś plany na resztę wieczora? Może dasz się zaprosić na bardzo późną kolację? Obiecuję, że zrobię coś lepszego, niż to dzisiejsze śniadanie. - Brunetka wytarła twarz o ręcznik i odwróciła się w stronę sceny. - Tim, będę już lecieć. Dacie sobie radę?
- Jasne, dzięki za dzisiaj Kocie, dałaś czadu. - Gitarzysta machnął ręką i zaczął odpinać kable od wzmacniacza.
- Wy też byliście całkiem nieźli. Do zobaczenia. - Ponowie odwróciła się w moją stronę. - No to załatwione. Dalej czekam na odpowiedź. To jak? Nie daj się prosić! - Kiwnęłam jedynie głową nie odpowiadając. - Świetnie! Cieszę się, że nie musiałam cię długo przekonywać. - Chwyciła mnie pod rękę i mocno pociągnęła. - Coś czuję, że to początek wspaniałej przyjaźni. - Ponownie nie odpowiedziałam. Zresztą, co mogłabym powiedzieć? W duszy modliłam się, aby chociaż jej słowa okazały się prawdą. Cholera, tak bardzo brakuje mi rady moich opiekunów... 
 Stałam oparta o betonową ścianę na klatce schodowej jednej z staromodnych kamienic. Vio grzebała w torbie w poszukiwaniu kluczy. Po chwili znalazła je i szybkim ruchem włożyła klucz w zamek. 
- Dziwne, wydawało mi się, że zamykałam drzwi... - Dziewczyna chwyciła za gałkę i pchnęła drzwi, które z cichym skrzypnięciem otworzyły się na oścież. - No cóż, dziwne, ale to nic. Zapraszam do środka. - Uśmiechnęła się. Niepewnym krokiem weszłam do środka. 
 W mieszkaniu panowała grobowa cisza. Wszystko było skąpane w półmroku spowodowany światłem księżyca wpadającym przez odsłonięte okna.  
- Chodźmy do kuchni. - Violet pewnym krokiem ruszyła przez korytarz. - A co ty tu robisz?! - wrzasnęła. Od razu pobiegłam w stronę kuchni. Przy stole dostrzegłam znajomą postać.
 Na krześle, opierając nogi o stół siedział Spike. Zmarszczył lekko czoło na mój widok i przeniósł swój wzrok na Vio. 
- To tak witasz brata? - Odepchnął się stopami od stołu i zachwiał się na drewnianym krześle. Jego tatuaż delikatnie błyszczał w bladym świetle zaświeconej żarówki. Wstał i zbliżył się do niej. Opierając swoją brodę o jej ramię wyszeptał. - Tęskniłem siostrzyczko. - Dziewczyna zbladła. Jej wzrok utkwiony był w martwym punkcie. Chłopak odsunął się i spojrzał w moją stronę. - A ciebie kojarzę z wczorajszej nocy. No wiesz, nie chcę być chamski, ale mamy tutaj małą rodzinną imprezę, więc mogłabyś już sobie iść. - Vio zadrżała. Po chwili zacisnęła pięści i przez zaciśnięte zęby wypaliła.
- Jedyną osobą, która powinna stąd zniknąć jesteś ty!
- O widzę, że się za bardzo rozszczekałaś. No cóż, innym razem uczcimy mój powrót. Daj jakieś drobne i wyjdę. - Dziewczyna zadrżała.
- Nie dostaniesz ani grosza! - Krzyknęła po chwili. Chłopakowi wyraźnie nie spodobała się jej odpowiedź. Ponownie zbliżył się i złapał ją za bark.
- Nie pozwalaj sobie za dużo! - Krzyknął zamachując się. Violet zacisnęła oczy. Nim jego dłoń zdążyła dotknąć jej twarzy, złapałam ją w locie. I mocno zacisnęłam. 
- Nie słyszałeś co powiedziała? Nikt cię tu nie chcę! - Krzyknęłam. 
- Nie wtrącaj się w nasze sprawy. - Syknął puszczając dziewczynę. Spojrzałam na niego marszcząc brwi.
- Chyba się nie zrozumieliśmy. - Powiedziałam spokojnym głosem zaciskając pięści. - Wynoś się! - Krzyknęłam. Spojrzał na mnie, ale bez słowa wyszedł z kuchni i skierował się wprost do drzwi. Po chwili panującą ciszę rozdarło głośne trzaśnięcie. Oszołomiona Violet, trzęsąc się, upadła na kolana. Bez słowa przyklęknęłam obok niej i przyciągnęłam jej głowę do piersi mocno otulając ją ramieniem. Jej cichy szloch sprawił, że poczułam w sobie przypływ ogromnej złości. Jakim cudem taka wspaniała osoba jak ona mogła być spokrewniona z takim wyrzutkiem jak Spike? 
 Po kilku minutach trwania w milczeniu dziewczyna pozbierała się i spojrzała głęboko w moje oczy.
- Przepraszam, to nie miało tak wyglądać. - Wyswobodziła się z mojego uścisku i otarła oczy z łez. - Proszę, usiądź. - Wskazała jedno z krzeseł przy stole, wymuszając uśmiech. Przechyliłam głowę i bez słowa, ciągle się w nią wpatrując, wykonałam polecenie. 
- Vio.. - Po chwili zmusiłam się aby cokolwiek powiedzieć. Dziewczyna oparła się o blat i stając tyłem do mnie zaczęła szlochać. Wzięła kilka głębokich wdechów i uspokoiła się. 
- Więc poznałaś już mojego brata. - Gwałtownie odwróciła się w moją stronę. - Niestety, co kilka miesięcy wraca tutaj i dręczy mnie swoją obecnością. Przepraszam, że przez niego musiałaś przez to przechodzić. - Pokręciłam przecząco głową.
- Nie masz za co przepraszać! Musisz się bronić! - Zacisnęłam pięści. Nie mogłam znieść myśli, że rodzina może aż tak bardzo krzywdzić. Pierwszy raz w życiu cieszyłam się z faktu, że jestem sama.
- To nie takie łatwe, Holie. Nie mogę tak po prostu pozwolić, by mój jedyny brat zgnił w kiciu, albo zaćpał się na śmierć. Chociaż go nienawidzę, jednocześnie kocham go i chociaż staram się mu pomóc, ciągle wracamy do tego pierdolonego punku wyjścia. - Łzy same napłynęły jej do oczu. - Nawet nie jestem już w stanie zliczyć, ile razy obiecywał mi, że się zmieni, a później na głodzie katował mnie do nieprzytomności. Ile razy wymuszał na mnie pieniądze, a później przepraszał i zmieniał się w kochającego brata. To jak toksyczny związek... Pomimo wszystko, nie potrafię go zakończyć... - Nie mogłam pohamować emocji. Przez te wszystkie lata spędzone w kościele utwierdzałam się, że ratuję ludzi bo to Upadli są dla nich zagrożeniem, ale właśnie w tej chwili uświadomiłam sobie, że to właśnie ludzie są dla siebie najgorszym zagrożeniem, że to właśnie ludzi powinno się tępić. Czy to oni nie są prawdziwymi demonami? 
- Vio, jeśli chcesz mogę z nim porozmawiać... - Wymamrotałam bijąc się z dręczącymi mnie emocjami. Czułam jak paznokcie wbijają się w zaciśnięte dłonie, ten piekący ból sprawiał, że jeszcze nad sobą panowałam. Sprawiał, że nie pobiegłam za tym cholernym dupkiem.
- Spokojnie, za kilka dni wszystko wróci do normy. Niedługo znowu wróci do paki, albo na odwyk. To tylko jeden z tych gorszych okresów. Jest ok, nie warto tego jeszcze bardziej komplikować. - Rozluźniłam uścisk i niewiele myśląc zerwałam się z miejsca. Łzy zaszkliły na moich policzkach. Objęłam ją w mocnym uścisku, zupełnie tak, jakbym starała się ukryć ją przed całym światem. 
- Obiecuję, że ci pomogę. - Wyszeptałam. - Obiecuję ci to. - Violet odwzajemniła uścisk.
- Dziękuję ci... - Stałyśmy tak w milczeniu przez kilka chwil wtulając się w siebie. Już od tak dawna nie czułam takiej bliskości z żadną osobą, poczułam tą niewyobrażalną więź, która może pokonać każdą przeszkodę. Przez chwilę przestałam myśleć o swoich problemach. Egzorcyści, moja rodzina, aniołowie, Lewiatan... Wszystko to przestało mieć znaczenie, liczyła się tylko ta dziewczyna... Tylko jej historia i jej krzyż, który przez tak długi czas musiała dźwigać sama.
 Kilkadziesiąt minut później emocje niemal całkowicie opadły. Żadna z nas nie poruszała już drażliwych tematów. Przez kolejne godziny dyskutowałyśmy o koncercie, o muzyce, o życiu, o sztuce, o tym jakie to dziwne, że pomimo tego, że dopiero co się poznałyśmy, tak dobrze się dogadujemy. 
- Więc może jednak skusisz się na wczesne śniadanie? - Zegar wybijał czwartą godzinę, gdy Violet podniosła głowę z oparcia zielonej, podniszczonej kanapy.
- Nie, powinnam się już zbierać. - Odparłam przeciągając się. - Dziękuję za wszystko.
- Doprawdy? To ja dziękuję. No wiesz, za Spike'a i za to, że ze mną zostałaś. - Uśmiechnęła się i spojrzała na mnie ponownie opierając głowę o oparcie kanapy. Jej duże, zaspane oczy wpatrywały się we mnie wyrażając tak wiele sympatii. Podeszłam bliżej i delikatnie pochyliłam się nad nią. Przyłożyłam usta do jej czoła i delikatnie je musnęłam w przyjaznym pocałunku.
- Nie masz za co dziękować. Dasz sobie radę? - Spojrzałam na nią, starając się żeby w mój ton nie wyrażał litości. 
- Oczywiście. Nie będę przecież zamartwiać się o takie błahostki. Niekiedy, przy moim boku są tak wspaniałe osoby. - Dziewczyna przeciągnęła się i przymknęła oczy. - Jak będziesz wychodzić, proszę, zamknij drzwi. Jeszcze raz bardzo ci dziękuję, Holie. 
- Naprawdę nie ma sprawy. Śpij dobrze. - Uśmiechnęłam się i cichutko wyszłam z pokoju. Wyszłam z mieszkania i delikatnie zatrzasnęłam za sobą drzwi. Ciągle trzymając dłoń na klamce spojrzałam w górę.
- Myślicie, że to właściwe? Czy mogę pozwolić sobie, by na chwilę zboczyć z obranej ścieżki? Może to właściwy moment na wycofanie? - Wzięłam głęboki oddech. - Nie. - Zacisnęłam w dłoni niewielki płomyk, który pojawił się pod wpływem emocji. Jego ciepłe światło rozświetlało ciemną klatkę schodową. - Dam radę. Może nie zbawię całego świata, ale zbawiając pojedyncze osoby, w końcu zbawię siebie. Rozgrzeszę grzeszników i sama dostanę rozgrzeszenie. Może w końcu odnajdę odpowiedzi, których szukam. Pozbędę się strachu i w końcu odnajdę w sobie tą utraconą część człowieczeństwa. Może znów zbyt mocno się angażuję, ale nie cofnę się. Czy przyszłoby mi walczyć z dziesiątkami demonów, czy z całym szwadronem ludzi. Nieważne, kto stanie na mojej drodze- i tak się nie ugnę. To jestem w stanie przysiąc. Prawda? Zresztą, dobrze o tym wiecie. Sami wybraliście mnie na swoją podopieczną...
 ~*~

Witam serdecznie po prawie czterech miesiącach milczenia! Niestety, ale nawet mnie dopadły w końcu szpony edukacji i tak oto zaczął się mój pierwszy rok studiów. Wcale nie jest tak źle, a nawet powiedziałbym, że jest całkiem przyjemnie, chociaż studiowania języków nie polecam chyba, że cierpicie na chroniczny
 nadmiar wolnego czasu. Holie utkwiła w martwym punkcie (przez Holie rozumiem opowiadanie) bo coraz trudniej znaleźć mi chwilę, żeby napisać coś sensownego. Prawdopodobnie do świąt pojawi się jeszcze trzy, może cztery rozdziały... Przynajmniej chciałbym żeby tak było i żeby były troszkę dłuższe niż ten dzisiejszy. No nic, chyba wszystko ode mnie. Pozdrawiam i trzymajcie się cieplutko w te długie jesienne wieczory ;)



1 komentarz:

  1. Tak się ciesze ze twojego powrotu! Rozdział cudowny i już wyczekuje następnego! Holie wreszcie znalazła prawdziwą przyjaciółkę, może znajdzie siebie w tym bałaganie. Wszystkiego dobrego i dużo weny studencie! Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Szkielet Smoka Panda Graphics